Co straszy w Malborku?
Stare mury zachowują pamięć o różnych dramatycznych wydarzeniach, które kiedyś się wśród nich rozegrały. Moc rozmaitych klątw, tragicznych zdarzeń i rytuałów czarnej magii może utrzymywać się przez wieki, a zjawy potrafią dać w kość nawet największym niedowiarkom.
Zastraszacze
Stare mury zachowują pamięć o różnych dramatycznych wydarzeniach, które kiedyś się wśród nich rozegrały. Moc rozmaitych klątw, tragicznych zdarzeń i rytuałów czarnej magii może utrzymywać się przez wieki, a zjawy potrafią dać w kość nawet największym niedowiarkom.
Wielokrotnie mogli się o tym przekonać pracownicy Muzeum Zamkowego w Malborku. Jednym z najbardziej „nawiedzonych" miejsc w tym zabytkowym zespole są drewniane, kręcone schody, pochodzące prawdopodobnie z końca XIX w. Są usytuowane w północnym skrzydle Zamku Średniego, nad głównym wejściem do krzyżackiej twierdzy. Bardzo trudno uzyskać zgodę na ich obejrzenie. Tego miejsca nigdy nie pokazuje się zwyczajnym turystom. W ich sąsiedztwie znajdują się duże pomieszczenia. Obecnie urządzono tam biura, wcześniej była noclegowania dla wycieczkowiczów na przeszło dwieście łóżek.
Nawiedzone schody
- Pracowałam w tej noclegowni na zmiany i często zostawałam sama w nocy. Wtedy na zamku nie było jeszcze telefonów, a bramy pilnował tylko jeden strażnik. To było w 1958 roku. Przyszłam do pracy na szesnastą. Siedziałam sama do północy.
Czekałam na dużą wycieczkę, która zapowiedziała swój przyjazd. O dwunastej doszłam do wniosku, że chyba nie przyjadą, więc położyłam się spać. Mój pokój był na pierwszym piętrze, tam, gdzie dzisiaj są kadry. Leżałam już w łóżku, kiedy usłyszałam głośne kroki. Wstałam i obeszłam pomieszczenia, żeby sprawdzić, kto to chodzi. Nikogo nie było, więc wróciłam do siebie. Wtedy usłyszałam te same kroki po raz drugi.
No to wzięłam do ręki ciężkie klucze i pomyślałam, że jak złapię tego intruza, to go chyba nimi zabiję. I nagle usłyszałam łoskot, jakby po schodach leciały jakieś garnki. To wyglądało jak błyszcząca, duża brytfanna, biała w środku, czarna na zewnątrz i prędko zsuwało się po tych drewnianych, kręconych schodach ze stopnia na stopień. Spadło na półpiętro i rozbiło się w drobny mak! Tych punkcików była cała masa, a błyszczały złotem jak gwiazdy. Patrzę, a nagle wszystkie podnoszą się do góry, ustawiają tak jakoś symetrycznie... Usłyszałam tylko taki szum, fiuu, i to coś poleciało dalej za schody. Wtedy uciekłam do siebie. Usiadłam, pomodliłam się, zmówiłam „Pod twoją obronę", a potem położyłam się i spałam do rana. Później nic tam mnie więcej nie straszyło, ale pamiętam to wydarzenie, jakby było wczoraj - opowiada Jadwiga Carzyńska, emerytowana kasjerka, która przepracowała w zamku prawie 40 lat.
W latach 70. w tej samej części budynku, też obok kręconych schodów, miała mieszkanie służbowe inna pracownica zamku. Pewnego razu siedziała w pokoju przed toaletką i czesała się. Nagle spojrzała w lustro i zobaczyła, że za nią otwierają się drzwi i wchodzi przez nie jakiś mężczyzna ubrany na czarno, w kapeluszu na głowie. Odwróciła się szybko, a tam nikogo, tylko drzwi do pokoju były otwarte. Zawołała strażników, którzy przyszli z psami, żeby poszukać nieznajomego. Nikogo nie znaleźli, ale psy się czegoś bały. Jeden z nich, wielki owczarek niemiecki, piszczał i chował głowę między nogi strażników.
Jadwiga Carzyńska, świadek paranormalnego zdarzenia na zamku w Malborku
- Ja też uważam, że tam straszy! To było jakoś jesienią, po południu, zostałam w zamku sama na dyżurze. Już robiło się ciemno... Szłam po wodę do toalety, żeby sobie zrobić herbatę. Przechodziłam obok tych schodów, kiedy usłyszałam, że z dołu, z magazynka, dochodzą odgłosy, jakby coś się przewracało. Słychać było też jakieś inne hałasy i ludzkie głosy. Poszłam sprawdzić - nikogo! Wracam na górę i znów słyszę to samo. Mam wrażenie, że tam się coś dzieje! Wzięłam nóż i poszłam jeszcze raz. I znowu pusto! Ale ja to słyszałam naprawdę - zapewnia Teresa Krawczyk.
- Znam te historie. Mnie nic jeszcze tu nie przestraszyło, choć koło tych schodów, u góry, jest mój pokój. Ale to może dlatego, że zawsze zabiegałam o to, aby na zamku organizować msze. Od połowy lat 80. odprawia je obecny wielki mistrz zakonu krzyżackiego, który czasami tu przyjeżdża z Wiednia - mówi pracująca w muzeum Jolanta Justa, która demonstruje mi „feralne" schody. Okazuje się, że niegdyś w tej części budynku mieścił się szpital i kostnica, gdzie przechowywano ciała zmarłych rycerzy.
Niebezpieczny wielki mistrz
Zamkowi strażnicy do niebezpiecznych miejsc zaliczają okolice tzw. Złotej Bramy, czyli wejścia do zamkowego kościoła. Twierdzą, że lepiej tam nie chodzić nocą. Były przypadki, że podczas rutynowych obchodów „coś" wyskakiwało z ciemności i rzucało się na nich. Jednego tak złapało za szyję, że miał potem siniaki na skórze! Tradycja głosi, że jest to miejsce średniowiecznej zbrodni. W 1330 r. został tam zasztyletowany przez szaleńca Werner von Orseln, jeden z wielkich mistrzów zakonu. Ofiary zbrodni nie pochowano w Malborku, lecz przewieziono do kościoła w Kwidzynie, także zarządzanego przez Krzyżaków. Latem 2007 r. podczas wykopalisk w kwidzyńskiej katedrze zostały znalezione trzy niezidentyfikowane trumny z kośćmi zmarłych. Badania naukowe wykazały, że jednym z odkopanych nieboszczyków był właśnie von Orseln.
Odkrywca jego grobu, a zarazem kierownik kwidzyńskiego muzeum, Antoni Pawłowski, zmarł rok później nagłą śmiercią. Czy dosięgło go jakieś przekleństwo czyhające na archeologów wyciągających na światło dzienne średniowieczne kości? A może powodem jego przedwczesnego zgonu była jakaś tajemnicza bakteria czy pleśń w rodzaju aspergillus flavus, czyli kropidlaka żółtego, który potrafi wywołać choroby serca, zatory krwi, udar mózgu i nowotwory? Naukowcy podejrzewają, że taka pleśń stała się powodem zgonów związanych z tzw. klątwą Kazimierza Jagiellończyka.
Główna brama zamku malborskiego. „Nawiedzone" schody znajdują się w budynku nieco na prawo nad nią. Osoby wrażliwe energetycznie mogą w tym miejscu poczuć jakąś niewidzialni blokadę
Widziałam na własne oczy, jak Pawłowski gołymi rękami, bez zachowania koniecznych środków ostrożności, dotykał wyciągniętych z trumien jedwabi pokrywających szczątki wielkich mistrzów. Zawał serca powalił 58-letniego mężczyznę 19 lipca 2008 r. Stało się to dokładnie w tym samym czasie, kiedy w Malborku odbywała się inscenizacja historyczna upamiętniająca oblężenie zamku przez wojska polskie w 1410 r. To przypadek czy krzyżacka klątwa? Może groby wielkich mistrzów chroniły jakieś specjalne zaklęcia lub magiczne rytuały? I czy jest możliwe, że dusza von Orselna lub jego mordercy pokutuje od wieków w pobliżu Złotej Bramy?
Antoni Pawłowski w 2007 r. odkrył groby wielkich mistrzów w kwidzyńskiej katedrze, a rok później zmarł nagle na zawał serca
Znaki z zaświatów
Także niektórzy pracownicy zamku nie opuszczają go nawet po śmierci. - To było zimą. Przyszłam rano do pracy, zapaliłam światło, bo było jeszcze ciemno, i nagle słyszę, jak ktoś mówi głośno i wyraźnie: „Cizela, uważaj! Będziesz miała ciężki dzień". Poznałam ten głos od razu. O Boże, pomyślałam, przecież to pan Henryk Raczyniewski! Pracowałam z nim wiele lat - był dyrektorem zamku. On tak kochał ten zabytek. Chciał być tutaj pochowany, ale nie udało się tego załatwić i leży teraz na cmentarzu w Grudziądzu. Myślę, że wrócił, żeby mnie ostrzec przed poważnymi kłopotami, tak samo, jak to robił za życia. I jego słowa się sprawdziły, to był faktycznie ciężki dzień - wspomina Gizela Warchhold, emerytowana specjalistka BHP.
Wiele indagowanych przeze mnie osób mówi, że w nocy na zamku człowiek czuje się trochę nieswojo... Sama przeżyłam coś podobnego. Pewnego razu wracałam z jakiegoś koncertu muzyki średniowiecznej, który przeciągnął się do późnego wieczora. Było już ciemno, kiedy szłam przez wielki dziedziniec, w ciągu dnia oblegany przez tłumy turystów. W pewnym momencie odniosłam wrażenie, jakbym wchodziła w gęstą, zimną mgłę. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że dokładnie w tym miejscu niemiecka Fundacja Pamięć odkopała około setki zabitych żołnierzy Wehrmachtu, którzy bronili Festung Marienburg wiosną 1945 r.
Kiedy Gizela Warchhold praco-wała na zamku, usłyszała głos swojego nieżyją-cego dyrektora, Henryka Raczyniewskiego
To samo zjawisko powtórzyło się, gdy szłam po ciemku przez wielką zamkową bramę. Poczułam, jakby coś niewidzialnego oblepiało mnie ze wszystkich stron i nie chciało wypuścić na zewnątrz. Obecność jakiejś dziwnej mocy w głównej bramie potwierdza wiele osób. Podobne zjawisko zaobserwowano także na zewnątrz murów, przy tzw. Bramie Wodnej nad Nogatem. Niektórzy spacerowicze twierdzą, że mają trudności z przechodzeniem koło niej, gdyż zatrzymuje ich jakaś niewidoczna bariera. Wyczuwają to zwłaszcza osoby wrażliwe energetycznie i meteoropaci.
Średniowieczne klątwy i czary
Radiesteci przyznają, że w Malborku jest jedno z najsilniejszych w Polsce miejsc mocy, ale zdaje się, że jest to również jedno z takich miejsc, gdzie szczególnie często występują zjawiska paranormalne. Hipotezy są różne. Swego czasu sporą karierę w sieci zrobiła teoria polskiego ufologa Jana Pająka, który twierdził, że pod dawną krzyżacką stolicą znajduje się baza przybyszów z kosmosu okupujących naszą planetę od kilkuset lat. Dopatrywał się cech pozaziemskich w fizjonomiach obecnych tam rzeźb, np. w postaci diabła ze skrzydłami umieszczonego na ścianie Zamku Wysokiego, jak również w twarzy nieistniejącej już krzyżackiej madonny, która stała niegdyś we wnęce tutejszego kościoła. Ta teoria, choć niezwykle barwna, nie znajduje jednak potwierdzenia w faktach. Spotyka się również z oburzeniem pracowników naukowych muzeum.
Bardzo trudno dziś określić, czy Krzyżacy posługiwali się czarami dla „pieczętowania" swoich tajemnic. Można mieć takie podejrzenia, skoro, jak pisze Konrad Górski, do tego zgromadzenia mogli wstępować wszyscy: począwszy od analfabetów i bezbożników, co to „Ojcze nasz" i „Wierzę" zmówić nie potrafili, a na bandytach i zbrodniarzach skończywszy. William Urban, autor monografii przedstawiającej historię działań militarnych zakonu krzyżackiego podkreśla, że jego członkowie wierzyli w astrologię, magię i czary. Byli równie przesądni jak ich pogańscy przeciwnicy. Wspomagali się również bogatym arsenałem chrześcijańskich klątw. Ich intrygi na polu międzynarodowej dyplomacji wywołały szereg ekskomunik rzuconych na nasz kraj. Pierwsza była klątwa, którą obłożył Polskę papież Marcin V kilka lat po bitwie pod Grunwaldem. Kolejne rzucili Mikołaj II, Kalikst III oraz jego następca Pius II.
Sami Krzyżacy też bywali ofiarami klątw. Jak podają średniowieczne kroniki, na terenie dawnych Prus mimo oficjalnego wprowadzenia chrześcijaństwa wiara w pogańskie bóstwa utrzymywała się aż do XVI wieku. Ostatni z pruskich kapłanów, mieszkający na Półwyspie Sambijskim Valtin Supplit, w 1520 r. poderżnął gardło czarnemu buhajowi, a potem złożył z niego krwawą ofiarę swoim bóstwom. Chciał w ten sposób odeprzeć krzyżackie okręty zbliżające się do Sambii. Podobno po skończeniu tego obrzędu na brzegu ukazały się „straszne widma", które odgoniły nieprzyjacielskie statki. Czy średniowieczne magiczne formuły jeszcze działają? Czy jakaś siła nadal wspomaga Krzyżaków i chroni ich dawną stolicę? I właściwie, co lub kto tak naprawdę straszy w Malborku?
Źródło: Czwarty Wymiar
Autor: Alicja Łukawska
· Matys | 15 tygodni |
· pietras1987 | 83 tygodni |
· hanah30 | 89 tygodni |
· Legion | 178 tygodni |
· MAXIMUS | 190 tygodni |
· Szakal2406 | 239 tygodni |
· knt77 | 273 tygodni |
· mateusz69p | 318 tygodni |
· Tester | 335 tygodni |
· AnthonyCug | 341 tygodni |
Zarejestrowanych: 3,977 |
Gości online: 1 |
Najnowszy użytkownik: |
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się by zagłosować.