Co straszy w londyńskim metrze
W połowie lat 50. XX w. pracownik londyńskiej kolei podziemnej tak bardzo przeląkł się ducha mężczyzny straszącego w służbowej toalecie, że zażądał przeniesienia na inne stanowisko. Okazało się, że była to zjawa wiktoriańskiego aktora, który pod koniec XIX w. został zamordowany w pobliskim teatrze W połowie lat 50. XX w. pracownik londyńskiej kolei podziemnej tak bardzo przeląkł się ducha mężczyzny straszącego w służbowej toalecie, że zażądał przeniesienia na inne stanowisko. Okazało się, że była to zjawa wiktoriańskiego aktora, który pod koniec XIX w. został zamordowany w pobliskim teatrze. Była połowa grudnia 1955 r. Dochodziła północ. Metro opustoszało. Kierownik stacji Covent Garden, Jack Hayden, po raz ostatni sprawdził perony, tunele, schody i windy. Wszędzie panował spokój. Usiadł w swoim biurze i zabrał się do pisania raportu. Nagle usłyszał stukanie do drzwi. Pomyślał, że to jakiś spóźniony pasażer. - Tutaj nie wolno wchodzić! - krzyknął. Pukanie powtórzyło się, więc w końcu wstał i otworzył drzwi. Za nimi stał wysoki, elegancki mężczyzna w szarym fraku, wysokim kapeluszu i białych rękawiczkach, który wpatrywał się weń bez słowa. Potem odwrócił się na pięcie i rozpłynął w powietrzu. Zjawa w toalecie - Tam jest duch! - wycharczał. Wyjaśnił, że przed chwilą widział, jak przez zamknięte drzwi jednej z kabin przechodzi wysoki, staromodnie ubrany facet w kapeluszu. Próbował do niego podejść, ale zakręciło mu się w głowie, a dziwny mężczyzna nagle zniknął. Locker był tak wystraszony, że odmówił dalszej pracy na Covent Garden i zażądał natychmiastowego przeniesienia w inne miejsce. Zagrzebane tajemnice Londyńskie metro jest najstarsze i najdłuższe na świecie. Działa od 10 stycznia 1863 r. Obecnie ma 12 linii, 275 stacji, a długość jego tras wynosi 408 kilometrów. Codziennie podróżują nim miliony ludzi. Mało który z pasażerów zdaje sobie sprawę, że ta kolej podziemna pochłonęła wiele ofiar. Podczas budowy ginęli robotnicy wykonujący niebezpieczne prace z użyciem materiałów wybuchowych. Po jej oddaniu do użytku rzucali się tu pod pociąg nieszczęśliwi samobójcy. Wiele osób poniosło śmierć w podziemnych tunelach metra, kiedy stacje służące jako schrony były bombardowane przez niemieckie lotnictwo podczas tzw. bitwy o Anglię. Zdarzały się tu katastrofy kolejowe i ataki bombowe. Ostatni z nich miał miejsce w lipcu 2005 r. Zginęły wtedy 52 osoby, a 700 zostało rannych. Przy drążeniu tuneli londyńskiego metra odnajdywano zapomniane cmentarze i doły, w których chowano zmarłych na dżumę Podziemny alfabet duchów Katalog stacji metra, na których straszy, trzeba rozpocząć od Aldgate otwartej w 1876 r. Zbudowano ją w miejscu, gdzie - według Dziennika roku zarazy Daniela Defoe - pochowano ciała tysiąca osób zmarłych podczas epidemii w XVII w. Świadkowie powiadają, że zjawiska paranormalne zdarzają się tam regularnie, słychać dziwne dźwięki i kroki niewidzialnych przechodniów. Kilka lat temu pewnego elektryka poraził tam prąd o napięciu 20 tysięcy woltów. Nie został zabity, tylko na pewien czas stracił przytomność. Jego koledzy twierdzili, że tuż przed wypadkiem podeszła do niego półprzeźroczysta, widmowa kobieca postać, która głaskała się po włosach. Ich zdaniem zjawa tak przestraszyła fachowca, że stracił panowanie nad sprzętem elektrycznym. Wnętrze stacji Aldgate, gdzie zjawa kobiety przestraszyła elektryka Na zamkniętej w 1994 r. stacji Aldwych widywano ducha pewnej aktorki, która popełniła samobójstwo, rzucając się pod koła pociągu po spektaklu, który okazał się klapą. Według Paula Rolanda, na stacji tej wyjątkowo często zmieniała się obsługa. Personel odchodził z pracy po spotkaniu z postacią, która nagle i bez ostrzeżenia pojawiała się w jednym z tuneli. Źródło: Czwarty wymiar Autor: Alicja Łukawska
Zastraszacze
Kilka dni później, koło północy, Hayden siedział w szatni z jednym ze strażników. Ich rozmowę przerwał nagle potężny wrzask. Chwilę później ze służbowej ubikacji wypadł 19-letni konduktor Victor Locker. Chłopak zataczał się i głośno dyszał. Był przerażony.
W tej sytuacji kierownictwo londyńskiego metra zwróciło się o pomoc do doświadczonego spirytysty Erica Daveya. Zorganizowano seans, podczas którego Locker zaczął krzyczeć:
- Panie Davey, on tu jest! Spirytysta twierdzi, że w tym momencie usłyszał imię ducha, coś w rodzaju „Ter" czy „Terry".
Hayden i Locker opisali zjawę rysownikowi, który, posiłkując się ich wskazówkami, zrobił dokładny szkic tajemniczego jegomościa. Wkrótce do pomocy włączył się wychodzący od 1932 r. brytyjski tygodnik spirytystyczny „The Psychic News". Jego redaktorzy przekopali stosy wiktoriańskich fotografii, szukając osób, których losy w jakiś sposób były związane z okolicami stacji Covent Garden. Kiedy pokazano je świadkom zdarzenia, obaj kolejarze wskazali na zdjęcie leżące na wierzchu. - To on! - krzyknęli jednocześnie.
Zdjęcie przedstawiało mężczyznę w średnim wieku ze smutnymi oczami i nieco zapadnietvmi policzkami. Był to aktor znany pod scenicznym pseudonimem William Terris, który żył w latach 1847-1897. Naprawdę nazywał się William Charles James Lewin. Pod koniec XIX w. zasłynął z występów w sztukach szekspirowskich i melodramatach. Publiczność go kochała. Był celebrytą swoich czasów. Został zamordowany 16 grudnia 1897 r., kiedy wchodził do położonego w sąsiedztwie obecnej stacji teatru Adelphi, gdzie przygotowywał się do roli w przedstawieniu „Secret Service". Bezrobotny aktor Richard Archer Prince ugodził go kilkakrotnie nożem w plecy, bok i pierś. W sądzie oświadczył, że zrobił to z zemsty, bo przez Terrisa przez dziesięć lat nie mógł dostać żadnej roli. Gwiazdor umierał w ramionach swej kochanki, aktorki Jessie Milward. Podobno w chwili śmierci szepnął jej, że jeszcze tu wróci.
Okazało się, że w XIX w. na rogu Long Acre i James Street, czyli dokładnie w miejscu, gdzie w 1907 r. wybudowano stację Covent Garden, była niegdyś cukiernia, do której Terris zwykł wstępować przed spektaklem. Ponieważ cukiernia już nie istnieje, zamiast na ciasteczko i filiżankę herbaty, duch trafił do metra.
Po wyjaśnieniu całego zdarzenia Locker odszedł z Covent Garden. Hayden pracował tam do 1964 r. Widmo Terrisa spotykał jeszcze wiele razy, zawsze w listopadzie lub grudniu. Widywali je także inni pracownicy metra, zwłaszcza robotnicy naprawiający tory w pustych tunelach. Wszyscy rozpoznawali w nim Terrisa z fotografii.
Krąży mnóstwo opowieści o tym, jak podczas drążenia tuneli metra natrafiano na zapomniane średniowieczne cmentarze albo, co gorsza, na doły, w których grzebano ofiary epidemii dżumy. Ostatni taki przypadek odnotowano w latach 60. XX wieku podczas budowy Victoria Linę. Jeszcze bardziej mrożące krew w żyłach są historie o duchach i innych tajemniczych mieszkańcach londyńskiego metra. Jedna z miejskich legend mówi, że głęboko pod linią południową żyje grupa straszliwych zombie odżywiających się myszami i szczurami, a nawet śpiącymi pijaczkami i narkomanami. Spóźnialscy pasażerowie muszą uważać, aby nie natknąć się na któregoś z tych stworów!
Na stacji Bank-Monument można spotkać zjawę szalonej Sarah Whitehead, której brat Philip był kasjerem w banku. W 1811 r. został stracony za fałszowanie czeków. Jego siostra aż do końca życia, przez 40 lat, czekała na niego na chodniku przed bankiem. Podobno do dzisiaj wypatruje brata na peronie. Nigdy nie zbliża się do ludzi, nie pozwala także podejść do siebie. Pasażerowie i obsługa nazywają ją „czarną mniszką", bo zawsze jest ubrana w czarną suknię.
Z opuszczoną w 1933 r. stacją British Museum związane są plotki, że specjalny podziemny tunel łączy ją z salami muzealnymi, w których przechowywane są egipskie mumie. Niektórzy widzieli tam owiniętą lnianymi bandażami zjawę starożytnej księżniczki znad Nilu. Na początku lat 30. XX w. gazety oferowały dużą nagrodę pieniężną śmiałkowi, który spędzi na stacji noc, jednak nikt się nie zdecydował.
Farringdon to miejsce, gdzie można natknąć się na tzw. „wrzeszczące widmo". Jest to duch 13-letniej uczennicy kapelusznika Annie Naylor, która została zabita przez swego pracodawcę w 1758 r. w tym samym budynku, w którym dzisiaj mieści się stacja. Na zamkniętej w 1941 r. stacji Highate wciąż słychać odgłosy przejeżdżających pociągów i gwizd parowej lokomotywy.
W 1978 r. na Hyde Park Corner kierownik stacji, Barry Oakley zauważył, że winda jeździ samoistnie mimo wyłączonego dopływu prądu. Zaraz potem przez jego biuro przepłynęła czyjaś głowa bez ciała. Po tym incydencie porzucił pracę w metrze. Na peronie stacji Ickenham od 1950 r. pojawia się owinięta w czerwony szal zjawa samobójczyni, która tutaj rzuciła się pod koła pociągu. Na South Kensington od 1928 r. można ujrzeć widmowy pociąg, który właśnie tutaj zaginął w tajemniczych okolicznościach. Niektórzy widzieli tam stary skład z lokomotywą, a w kabinie maszynisty - kolejarza w mundurze i czapce z daszkiem.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się by zagłosować.