Remont z duchem
Mieszkanie kupiłam dziesięć lat temu od starszej pani, która przeniosła się do domu opieki – wspomina Barbara. Mieszkanie kupiłam dziesięć lat temu od starszej pani, która przeniosła się do domu opieki – wspomina Barbara. – Zostawiła mi swoje stare, przedwojenne meble, z którymi nie miała co zrobić. Byłam zadowolona, podobały mi się. Gdybym przypuszczała, ile sprawią mi kłopotów, poprosiłabym o ich usunięcie, a może nawet nie kupowałabym tego mieszkania! Robotnicy się boją Następnego dnia Barbara poszła na zakupy. W mieszkaniu zostawiła malarzy. Kiedy wróciła po dwóch godzinach, robotnicy czekali na nią przed domem. – U pani nie da się pracować! Na naszych oczach "coś" przewróciło wiadro z farbą! Nie da się utrzymać pędzla w dłoniach! Tu straszy! Oddali Barbarze pieniądze i odjechali. Pewnej nocy ponownie obudził ją hałas. W pustym pokoju znowu było przeraźliwie zimno. Przez ułamek sekundy widziała niewyraźną postać. Przyszło jej na myśl, że jest to zjawa poprzedniej właścicielki mieszkania... – Była smutna, wydawało mi się, że pyta mnie, dlaczego chcę ją wyrzucić z własnego domu. Barbara nie chciała wracać do swojego mieszkania i narażać się na ponowny kontakt z duchem. Razem z córką wybrały się po pomoc do zaprzyjaźnionego księdza. – Kościół rzadko przeprowadza egzorcyzmy, a jeśli już, to po dogłębnym zbadaniu każdej sprawy – powiedział. – Jedyne, co mogę zrobić, to wyświęcić mieszkanie i doradzić postawienie w widocznym miejscu krzyża. Może warto także pozbyć się z piwnicy mebli pani Władysławy? Źródło: gwiazdy.com.pl
Zastraszacze
W mieszkaniu panowała cisza. Kobieta zadzwoniła do córki, ta jednak zbagatelizowała całe zajście. Stwierdziła, że pewnie malarze dostali lepiej płatne zajęcie i wykręcili się, opowiadając bzdury. Przez kolejne dni nic się nie działo. Barbara poprosiła studentów, aby jej pomogli w remoncie. Przyszli, obejrzeli pokój i stwierdzili, że... rezygnują. Nie powiedzieli, dlaczego. Po nich przyszło dwóch mężczyzn z ogłoszenia w gazecie. Również nie podjęli się remontu. Podobnie było z innymi. – Z niepojętej przyczyny nikt nie chciał u mnie pracować – opowiada Barbara.
Śmierć staruszki
Barbara błyskawicznie się ubrała i w środku nocy pojechała do córki. Bała się. Joanna tym razem nie zbagatelizowała przeżyć matki. Cała rodzina zdecydowała, że trzeba odwiedzić starszą panią w domu opieki i zapytać, czy w jej mieszkaniu kiedykolwiek straszyło. Wybrały się do niej z samego rana.
– Okazało się, że pani Władysława umarła miesiąc temu – wspomina Joanna. – Pielęgniarka mówiła, że przed śmiercią wspominała dzieciństwo, dom, w którym się urodziła i spędziła ponad osiemdziesiąt lat. Pomyślałyśmy z mamą o tym samym: duch staruszki przeniósł się do miejsca, gdzie była szczęśliwa i czuła się bezpiecznie.
Zjawa znika
Zięć Barbary wywiózł wszystkie stare sprzęty na wysypisko. Ona sama i Joanna umówiły się z kapłanem na następny dzień. – We troje byliśmy świadkami czegoś niewytłumaczalnego – wspomina moja rozmówczyni. – Gdy ksiądz zaczął się modlić, na ułamek sekundy ukazała się nam zjawa, potem jakby błysnęło światło i postać zniknęła! Z nerwów płakałam jak dziecko. Zmówiliśmy różaniec. Ksiądz stwierdził, że duch prawdopodobnie odnalazł swoją drogę. Gdyby się tak jednak nie stało, miałam ponownie się do niego zgłosić, aby nadać sprawie oficjalny bieg. Nie było to jednak potrzebne. Kolejne dni i noce w mieszkaniu panował spokój. Barbara dała na dziesięć mszy za spokój duszy pani Władysławy. Po miesiącu bez najmniejszych problemów dokończyła remont. – Przestałam się bać. Dużo czasu spędzam w nowym, ślicznym pokoju i myślę o starszej pani. To musiała być samotna i nieszczęśliwa kobieta. Raz mi się przyśniła; miała radosną, uśmiechniętą twarz. Codziennie się modlę, żeby Bóg przyjął ją do siebie.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się by zagłosować.