Szpitalne zjawy
Duchy pojawiające się w szpitalach to najczęściej zjawy zmarłych pacjentów lub pielęgniarek, które po śmierci nadal wypełniają swoje obowiązki.
Zastraszacze
Duchy pojawiające się w szpitalach to najczęściej zjawy zmarłych pacjentów lub pielęgniarek, które po śmierci nadal wypełniają swoje obowiązki.
Kiedy w Derby, mieście położonym w środkowej części Anglii, dwa lata temu wzniesiono nowy szpital za niebagatelną kwotę 334 min funtów, nikt nie przypuszczał, że sławę przyniosą mu nie sukcesy medyczne, lecz... duch. Oświadczenie w tej sprawie wydała w styczniu ubiegłego roku dyrektor Royal Derby Hospital, Debbie Butler. Oficjalnie potwierdziła istnienie ducha i powiedziała, że podanie tego faktu do publicznej wiadomości jest w tej sytuacji najlepszym wyjściem. Zwróciła się także o pomoc do księży Kościoła katolickiego. Sprawą zainteresował się miejscowy biskup i obiecał bardzo dokładne jej zbadanie.
Mężczyzna w czarnej pelerynie
Duch objawia się jako wysoki, szczupły mężczyzna ubrany na czarno. Nosi pelerynę, w którą często się owija. Zjawa przechadza się korytarzami i umie przenikać przez ściany. Zrozumiałe, że budzi strach wśród chorych i personelu.
Postać w czerni chętnie zatrzymuje się przed prosektorium. Bardzo często osoby wiozące ciała zmarłych widzą ją, jak stoi nieruchomo. - Wygląda to tak, jakby duch czekał na kolejnego nieboszczyka - mówią sanitariusze - i nie jest to przyjemny widok.
Tropiciele duchów uważają, że jego pojawianie się ma związek z rzymskimi legionistami, którzy na drodze swych podbojów dotarli do Anglii. - Kto wie, może to kolejna zagubiona w czasie i przestrzeni dusza - podejrzewają. - Przecież szpital zbudowano na dawnym rzymskim trakcie. Nie wyklucza się też, że zjawa w czerni może mieć związek z miejscowym cmentarzem, na którym kiedyś pochowano nikomu nieznanego mężczyznę.
Kobieta przywracająca zdrowie
Warto dodać, że Derby nosi miano „stolicy upiorów", ponieważ w tym miasteczku odnotowano ponad tysiąc przypadków pojawiania się duchów, a każdy został udokumentowany. W starym budynku szpitala bardzo często widywano zjawę legendarnej pielęgniarki Florence Nightingale. O tym, że jej duch był w pobliżu, świadczyła bardzo jasna poświata. Pojawiała się zawsze przy łóżkach ciężko chorych pacjentów, co traktowano jako dobry znak, ponieważ wkrótce wracali oni do zdrowia.
Cierpienie i empatia
Szwajcarski parapsycholog i pisarz Rudolf Passian zjawisko pojawiania się zjaw w miejscach, w których za życia pracowały lub też były z nimi bardzo związane, tłumaczył tym, że energia człowieka działa na molekularną strukturę każdego przedmiotu, z jakim się styka. Im częstszy jest kontakt, tym większe zachodzą zmiany w jego energetycznej budowie. - Drewno jest bardzo „otwarte" na przyjmowanie energii człowieka i łatwo łączy się z jego wibracjami. Podobnie jest z obiektami metalowymi, które ze względu na swą zróżnicowaną budowę, przyjmują niejednolicie wpływy z zewnątrz - pisał.
Ważna jest też emocjonalność. Im silniej jesteśmy związani z określonym przedmiotem, tym większy jest do niego przepływ energii. Podobnie dzieje się w miejscach, w których pracujemy zawodowo czy mieszkamy.
- Szpitale, domy opieki to szczególne budynki. Osoby tu pracujące odznaczają się na ogół wysoką empatią, zwłaszcza personel medyczny. Uczucia takie jak ból, rozpacz, smutek, poczucie osamotnienia pacjentów występują obok współczucia, ciepła, opieki pielęgniarek, lekarzy, wolontariuszy. Jeśli pracujące tu pielęgniarki wykonują swą pracę z ponad przeciętnym zaangażowaniem, poświęceniem, wówczas pozostawiają o wiele więcej głębszych emocji i energii. Dlatego pojawiające się w tych miejscach ich duchy na ogół nie budzą zdziwienia, a tym bardziej strachu - pisał w swych rozprawach prof. Rudolf Passian.
Korytarz pełen zjaw
Nie tak dawno, bo w roku 2006, norweska gazeta „Telemarksavisa" doniosła o duchu, który przestraszył mieszkańców i pracowników domu opieki społecznej w Prosgtunn, niedaleko Oslo. - Nad ranem zobaczyłam na korytarzu postać pielęgniarki - opowiadała jedna z pensjonari uszek. - Pomyślałam, że to dziwne, bo nie słyszałam kroków, ale pozostawiła po sobie silny zapach perfum. Nazajutrz opowiedziałam wszystkim o tym wydarzeniu, ale nikt mi nie uwierzył. Kiedy jednak i inni mieszkańcy domu zaczęli mówić o tajemniczej postaci „dyżurującej" nocami na korytarzach, a dyrektorka Sigrid Oyen sama poczuła woń perfum, zawiadomiła miejscowego pastora.
Morten Edvardsen zainteresował się sprawą. Przypomniał sobie też opowieści o zjawach, które w przeszłości widziano w tym domu. - Jedną z nich był mały chłopiec, który zawsze siedział na podłodze na końcu korytarza - wspomina pastor. - Były jeszcze zjawy dwóch starszych kobiet. Przychodziły nocami do dyżurki i pytały, czy wszystko jest w porządku.
- Jeśli chodzi o ducha pielęgniarki - powiedziała Sigrid Oyen - to uważam, że jest przyjazny i dobrze nastawiony wobec pensjonariuszy. Podejrzewam, że jest to dusza pracującej tu dawno temu kobiety, która tak bardzo była przywiązana do tego miejsca, że przychodzi tu nadal. Myślę, że pozostawiła po sobie silną energię. A to, że niektórzy nasi pensjonariusze są zaniepokojeni, to naturalne, bo kiedy człowiek przeżywa coś osobliwego, to zawsze odczuwa strach.
Duchy pielęgniarek
Wydaje się, że podstawową przyczyną pojawiania się duchów pielęgniarek z czasów II wojny światowej jest fakt gwałtownej utraty przez nie życia, np. podczas bombardowania. Jak wiadomo, dusza w momencie takiego rodzaju śmierci jest na ogół zdezorientowana i przekonana, że nadal żyje. - Z zebranych przeze mnie relacji świadków i moich osobistych badań wynika, że kobiety te rzeczywiście zginęły podczas nalotów, czasami nawet w tym samym szpitalu. To naturalne, że ich dusze powracają do swej ziemskiej służby, by ją kontynuować - tłumaczył Passian.

Czy tak jest i w przypadku widma pielęgniarki ubranej w strój z czasów II wojny światowej, pojawiającej się w szpitalu Vassall Centre Fishponds w Bristolu w Wielkiej Brytanii? Duch nie tylko objawia się szmerami, odgłosem kroków, ale także od czasu do czasu staje się widoczny dla pacjentów i personelu. Jednym z ważniejszych świadków jest 55-letni Jacqui Pantier, sprzątający szpital w godzinach porannych, między czwartą a piątą. - W tym czasie odkrywam w korytarzach i przyległych pomieszczeniach miejsca wypełnione przeraźliwie lodowatym powietrzem - mówi. - Towarzyszy temu lekki szmer, który jest bardzo wyraźnie słyszalny ponad podłogą. Nie jest to przyjemne wrażenie, ale już przyzwyczaiłem się do niego.
Dużo relacji pochodzi od pracowników administracyjnych szpitala. - Bez powodu otwierają się okna i drzwi - mówią. - Kilka razy widzieliśmy kobiecą postać ubraną w staromodny strój pielęgniarki, która zawsze znika na schodach.
Zakonnica przy umierającym pacjencie
Do tajemniczego zdarzenia doszło w pewnym angielskim szpitalu, w którym w bardzo ciężkim stanie leżał W. Taylor. Świadkami były pielęgniarki i lekarz. Podczas jednego z nocnych dyżurów pielęgniarka poszła sprawdzić poziom kroplówki u chorego. Pacjent zamienił z nią kilka słów i nieoczekiwanie powiedział, żeby zawsze kierowała się głosem serca i poczuciem wewnętrznego dobra. Następnej nocy podczas obchodu pielęgniarka zauważyła, jak do pokoju Taylora wchodzi siostra zakonna. Pomyślała, że widocznie przyszła zakonnica z pobliskiego klasztoru świętej Cecylii, która przybywała zawsze (nawet w środku nocy), kiedy umierał któryś z chorych. Pielęgniarka powiedziała o tym przełożonej, a ta stwierdziła, że nie przypomina sobie, żeby prosiła zakonnicę o wizytę. Rzeczywiście, okazało się, że nie. Razem z pełniącym dyżur dr. Robinsonem poszła do pokoju Taylora. Zobaczyli zakonnicę, stojącą w nogach łóżka. Chory najwyraźniej spał.
- Kiedy się odwróciła, zobaczyliśmy jej twarz. Była młoda i piękna, i nie była tą zakonnicą, która przychodziła od lat do szpitala. Na nasz widok uśmiechnęła się i powiedziała, że od tej chwili Taylor jest pod jej opieką, po czym oddaliła się. Wtedy zauważyłam coś dziwnego, z czego dotąd nie zdawałam sobie sprawy: siostra, pomimo długiego habitu, poruszała się tak, jakby płynęła. Kiedy spojrzałam za nią, krzyknęłam głośno: Ależ ona nie ma stóp! W tej samej chwili stwierdził to również dr Robinson. Wybiegliśmy z pokoju, ale po zakonnicy już nie było śladu - wspomina pielęgniarka. - Szybko wróciliśmy do pacjenta, ale on już nie żył.
- Po kilku godzinach razem z siostrą oddziałową opróżniałam szafkę zmarłego - wspomina pielęgniarka. - Z jednej z książek wypadła fotografia. Zobaczyłam na niej młodego Taylora, obejmującego piękną kobietę. Serce mocniej mi zabiło: to była ta sama twarz tajemniczej zakonnicy. Zdarzenie to zapamiętam do końca życia.
Cienie, płacz i jęki
W Hayswood niedaleko Maysville w USA wybudowano nowy gmach szpitala Meado-wview Regional Medical. Tymczasem w opuszczonym budynku mają miejsce dziwne zjawiska. Mieszkańcy pobliskich domów informują o dochodzących z niego dziwnych dźwiękach, przypominających szczęk narzędzi chirurgicznych, słychać też płacz i krzyki. Nocami w opuszczonych salach zapala się światło, chociaż w gmachu jest wyłączona elektryczność. Najbardziej zagadkowym zjawiskiem jest pojawiająca się w jednym z okien postać młodego mężczyzny. Nie każdy jednak ma w sobie tyle odwagi, żeby wejść do środka i przyjrzeć się mu bliżej. Podczas niektórych nocy w opustoszałym budynku widać przesuwające się cienie.
Artykuł: Ilona Słojewska
Źródło: Czwarty Wymiar
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się by zagłosować.


Żadne komentarze nie zostały dodane.