O nie! Gdzie jest JavaScript?
Twoja przeglądarka internetowa nie ma włączonej obsługi JavaScript lub nie obsługuje JavaScript. Proszę włączyć JavaScript w przeglądarce internetowej, aby poprawnie wyświetlić tę witrynę, lub zaktualizować do przeglądarki internetowej, która obsługuje JavaScript.
Artykuły

Nagłe zniknięcia, czyli Otchłań wokół nas

Wydaje mi się, że za zasłoną pomysłów, które wyglądają czasami delirycznie, w moich poglądach można znaleźć rozsądną pewność.

Wydaje mi się, że za zasłoną pomysłów, które wyglądają czasami delirycznie, w moich poglądach można znaleźć rozsądną pewność.

                                                                                                                                                              (Charles Fort Nowe lądy)

 

Zdarzeń, o jakich mowa, nie sposób racjonalnie wytłumaczyć. W ich trakcie znikają bowiem ludzie, zwierzęta, rośliny, przedmioty. Giną nagle, często bezpowrotnie. Człowiek zaś nie ma nad tym fenomenem żadnej władzy i nie potrafi go kontrolować. A wszystko to, na co wiele
wskazuje, wiąże się z przenikaniem różnych czasoprzestrzeni.



      W 114 roku n.e. po wyruszeniu z Brigantii zaginął cały IX legion rzymski liczący 6 000 żołnierzy. Nie pozostał po nich żaden ślad. Potężny oddział wojska rozpłynął się w powietrzu.
        24 października 1653 roku w stolicy Filipin Manilii zniknął żołnierz hiszpański Gil Perez, pełniący tam służbę wartowniczą. Już następnego dnia pojawił się w stolicy Meksyku - kraju, który dzieli od Filipin 15 tysięcy kilometrów. Działo się to w połowie XVII wieku. Nieszczęśnik został uznany za dezertera i skazany na śmieć, jednak, zażarcie walcząc o życie, podał on kilka ważnych informacji o sytuacji na Filipinach. Między innymi oświadczył, że gubernator Filipin właśnie zginął. W tej sytuacji wykonanie wyroku odroczono, a gdy po kilku miesiącach istotnie nadeszła wiadomość o śmierci gubernatora Gomeza Pereza Dasmarinasa, żołnierzowi uwierzono i wyrok śmierci anulowano. Zwróćmy uwagę na fakt, że w tym przypadku osoba zaginiona powróciła z tamtej strony (bez względu na to, co tą stroną jest). To ważne, gdyż w większości przypadków do takich powrotów nie dochodzi.
       W lipcu 1768 roku sprzed własnego domu w Shepton Mallet zniknął siedemdziesięcioletni krawiec Owen Parfitt. Człowiek ten był od wielu lat całkowicie sparaliżowany od pasa w dół i spędzał czas na wózku inwalidzkim. Wózek pozostał przy wejściu do domu, natomiast krawiec wyparował. A przecież bez pomocy domowników nie mógł się w ogóle przemieszczać. Mimo iż w wyniku poszukiwań zarządzonych przez władze przetrząśnięto całą okolicę aż do miasteczka Wells, zaginionego nie znaleziono. Nie natrafiono również na żaden ślad, który mógłby wyjaśnić zagadkę.
        26 listopada 1809 roku zniknął brytyjski poseł Benjamin Bathrust. Dyplomata jechał z listami z Wiednia do Anglii i feralnego dnia zatrzymał się w brandenburskim miasteczku Perleberg w celu zmiany koni w zaprzęgu. W podróży brały udział cztery osoby. Tuż przed odjazdem poseł obszedł powóz i rozpłynął się w powietrzu. Jego poszukiwania - na osobiste zlecenie Napoleona Bonaparte - prowadzono w całym kraju. Mimo nagłośnienia sprawy w ówczesnych mediach Bathrusta nie odnaleziono. Zniknął nagle i na zawsze.
      W 1850 roku mieszkańcy Newport na Rhode Island zauważyli, jak w kierunku rafy przez Easton's Beach zmierza statek „Seabird", który wiózł ładunek kawy, cennego drewna i drzewa farbiarskiego z Hondurasu do Newport. Plażowicze bezradnie patrzyli, jak jednostka wyniesiona wysoką falą osiada tuż przy brzegu, już poza strefą rafy. Gdy świadkowie dotarli na miejsce, okazało się, że jest ona pusta. Jedyną żywą istotą na niej był kundel. Kapitan John Durham z załogą zniknęli, natomiast przyrządy były na swych miejscach, a w czajniku gotowała się woda na kawę. Ostatni zapis w dzienniku okrętowym informował, że statek minął rafę Branton, która leży niecałe dwie i pół mili od brzegu wyspy.
      W lipcu 1854 roku doszło do dramatycznego wydarzenia z udziałem Oriona Williamsona z Selmy, w amerykańskim stanie Alabama. W krytycznym momencie Williamson szedł przez teren własnej farmy, kierując się ku nadjeżdżającym właśnie przyjaciołom, gdy nagle - na ich oczach - zniknął. Żona i dwaj przyjaciele przetrząsnęli całe pole, ale bez efektu. Poszukiwania trwały kilka dni i uczestniczyło w nich ponad 300 osób. Nie przyniosły żadnego rezultatu. Następnej wiosny w miejscu zniknięcia farmera odkryto natomiast krąg zwiędłej trawy o średnicy 15 stóp.
      W 1858 roku w Indochinach zniknęło 650 żołnierzy francuskich wraz z całym ekwipunkiem. Do incydentu doszło w szczerym polu w okolicach Sajgonu.
     W czerwcu 1872 roku parowiec „Iron Mountain" płynął z Vicksburga do Louisville z ładunkiem bawełny i melasy. Liczni świadkowie widzieli, jak statek z przyczepionymi barkami skrył się za zakrętem rzeki. Płynący tą samą trasą parowiec „Iroquois Chief" natknął się już tylko na samotnie dryfujące barki. Sam statek zdematerializował się. Liny łączące go z barkami był przecięte.
         5 listopada 1872 roku z Nowego Jorku do Genui wypłynął sta
tek „Mary Celeste" pod dowództwem kapitana Briggsa. Miesiąc później natrafił na niego w pobliżu Azorów bryg „Dei Gratia". Statek był pusty, choć w dobrym stanie. Wiele przedmiotów pozostawiono w trakcie użytkowania. Cała 10-osobowa załoga wyparowała. Co prawda, zniknęły również łodzie ratunkowe, ale żadna z wersji tego zdarzenia nie wyjaśniła wszystkich elementów. Nie wykryto jakichkolwiek śladów katastrofy czy też innych zdarzeń, które zmusiłyby załogę do nagłego opuszczenia jednostki.

 

Szewc - maratończyk i ślady na śniegu

 

2 września 1873 roku zniknął James Burne Worson. Był on szewcem o sportowych zamiłowaniach i feralnego dnia zamierzał przebiec 40 mil dzielące Leamington i Coventry w hrabstwie Warwickshire. Worson biegł drogą, a przyjaciele jechali tuż za nim powozem. W pewnej chwili zawodnik-amator potknął się, przewrócił i... zniknął. Jak stwierdzili jego towarzysze, stało się to w powietrzu, zanim dotknął ziemi. Wyglądało to tak jakby wpadł w jakąś niewidzialną otchłań.

 

 


      Listopadowej nocy 1878 roku zniknął również szesnastoletni syn farmera Charles Ashmore, którego posłano po wodę do studni. Brak syna zaniepokoił ojca, który wyszedł sprawdzić, co się stało. Ślady stóp syna były wyraźnie odciśnięte w śniegu i kończyły się pośrodku obejścia. Młodego człowieka nigdy nie odnaleziono.
     W październiku 1883 roku doszło do zdumiewającego zdarzenia na morzu, i to na oczach wielu obserwatorów. W pobliżu Fort Stevens na kotwicy stał szkuner „J.C. Cousins", oczekując na odpływ. O godzinie 17 kapitan H.A. Zeiber podniósł kotwicę i ruszył w kierunku holownika „Mary Taylor", gdy nagle obserwatorzy na brzegu zauważyli, że „J.C. Cousins" skręcił w kierunku przybrzeżnych mielizn wyraźnie przyspieszając. Wkrótce potem nie wykonawszy żadnego manewru statek osiadł na mieliźnie Clatsop Spit. Gdy ekipa ratunkowa dotarła do niego, na pokładzie nie zastała żywej duszy. Jedzenie było jeszcze ciepłe, a w popielniczce żarzyło się cygaro. Cała załoga zniknęła - poniekąd na oczach obserwatorów znajdujących się na brzegu.
        23 listopada 1886 roku w miejscowości Edina w stanie Missouri pewien farmer i jego trzech synów zwozili z pola kukurydzę. Nagle z zachmurzonego nieba wystrzeliła błyskawica i rozległ się grzmot. Piorun zabił jednego z synów, ranił drugiego i poturbował ojca. Trzeci mężczyzna zniknął. Mimo intensywnych poszukiwań nie natrafiono na żaden jego ślad.
      W lipcu i sierpniu 1892 roku w zagadkowy sposób zaginęło wiele osób w Montrealu w prowincji Quebec w Kanadzie. Do dziś incydentów tych nie wyjaśniono.

 

Zagadka trzech latarników, głos Michaela i tropy na pustyni

 

15 grudnia 1900 roku zniknęło jednocześnie trzech latarników obsługujących latarnię morską Eilean Mor na wyspie Flannan - w archipelagu Hebryd Zewnętrznych. Thomas Marshall, Donald McArthur i James Ducat pełnili służbę na ponurej wysepce do nocy z 14 na 15 grudnia. Kiedy na wyspę przybył Joseph Moore zdumiał się: sprzęty w latarni były starannie ułożone, knoty wyczyszczone i równo przycięte, a naczynia wypełnione olejem i gotowe do zapalenia. Osobliwe natomiast okazały się zapisy w księdze latarni.

 

Latarnia morska Eilean Mor

 


       Pod datą 14 grudnia odnotowano w nich wystąpienie gwałtownego sztormu, chociaż pogoda była dobra, a sztorm rozpoczął się dopiero dzień później. Z kolei pod datą 15 grudnia Ducat zapisał: Sztorm ustał, morze spokojne, Bóg ma nas w opiece.
       Jedynym rozsądnym rozwiązaniem zagadki wydawało się uznanie, że doszło do zmycia latarników przez potężną morską falę. Ale wszystkich trzech naraz, i to przy dobrej pogodzie?
       Z czasem ta niezwykła historia obrosła w legendę i wiele innych szczegółów wymyślanych przez późniejszych opowiadaczy. Moore wielokrotnie potem mówił, że na wyspie panowała nienaturalnie przygnębiająca atmosfera, a trzej latarnicy - jego zdaniem - zostali porwani. Lecz przez kogo i po co?
        18 czerwca 1907 roku w Ascot odbywały się słynne wyścigi konne. Z tej okazji niedaleko trybun wystawiono na pokaz nagrodę: piękny Puchar Ascot - wysoki na 33 cm, mierzący 15 cm średnicy. Był on wykonany z 20-karatowego złota. Puchar, oglądany przez setki ludzi, bezpośrednio nadzorowało dwóch oddelegowanych oficjeli: przedstawiciel złotników, który wykonał arcydzieło oraz oficer policji. I oto na oczach wielu ludzi puchar zniknął. Stało się to nagle, bez żadnych etapów przejściowych.
      W wigilijny wieczór 1909 roku zdematerializował się jedenastoletni Oliver Thomas. Wyszedł po wodę do studni, ale jak to można było zobaczyć na śniegu, ślady jego stóp urwały się w połowie drogi (to kolejny podobny przypadek, przy czym z literatury wynika, że nie chodzi o ten sam incydent, „przenoszony" jedynie w różne lata, lecz o zupełnie inne, odrębne wydarzenia).
       W listopadzie 1928 roku zniknął dwunastoletni syn farmera Michael Norton. Na farmie rodziców, niedaleko Burton Falls Michael udał się rano do obory ze stołkiem do dojenia i wiadrem w drugiej ręce. Gdy po godzinie nie wrócił, do budynku zajrzał ojciec. Ujrzał przewrócony stołek, a obok wiadro do połowy napełnione mlekiem. Wezwano policję z psami. Jeden z nich podjął trop i zaprowadził grupę poszukiwawczą na pastwisko, gdzie nagle zgubił trop. Kilka dni po zaginięciu stało się coś niesłychanego. Rodzice usłyszeli syna, jak gdzieś z nicości woła: - Mamo! Pół godziny później znów usłyszeli: - Mamo! Gdzie jesteś? Z upływem czasu głos Michaela cichł, aż zamilkł całkowicie.
        24 lipca 1924 roku w Iraku brytyjski sztab wojskowy wysłał na pustynię Mezopotamii samolot rozpoznawczy, który pilotowali oficerowie W.T. Day i D.R. Stewart. Gdy samolot nie wrócił do bazy, podjęto akcję ratunkową. Maszynę - w pełni sprawną - odnaleziono wkrótce na pustyni, natomiast po załodze pozostały tylko ślady na piasku. Wyglądało na to, że samolot z jakiegoś powodu wylądował na pustyni, a załoga opuściła go, przeszła po piasku trzydzieści sześć metrów, a następnie zdematerializowała się. Poszukiwania nie przyniosły rozwiązania zagadki.
        29 lipca 1928 roku multimilioner belgijski Alfred Loewenstein leciał swym samolotem Fokker VII. W trakcie lotu wszedł do toalety i... nigdy już z niej nie wyszedł. Służący zastał to pomieszczenie puste. Mimo że multimilioner przepadł w przytomności wielu świadków, zagadki związanej z tym incydentem nie rozwiązano.
      Około południa 14 grudnia 1928 roku zniknął duński statek szkolny „Kopenhaven". W tym momencie opuszczał on port w Montevideo mając na pokładzie grupę pięćdziesięciu kadetów, którzy powracali do Danii. Statek zdematerializował się w chwili, gdy powoli wypływał z portu manewrując pomiędzy kilkoma statkami rybackimi. Nikt nie wie, jak to się stało.

 

Opuszczona wioska, pusty sterowiec i chmura nad wzgórzami

 

        W listopadzie 1930 roku traper Joe Labelle znalazł wyludnioną wioskę niedaleko jeziora Anjikuni na północy Kanady. Natknął się w niej na naczynia pełne jedzenia wiszące wciąż nad paleniskami. W jednym z namiotów natrafił natomiast na wyprawkę z foczej skóry z wbitą igłą, co świadczyło, że Indianka raptownie porzuciła pracę. W wielu namiotach obok drzwi stały karabiny Eskimosów. Sto metrów od wioski Joe i policjanci z Northwest odnaleźli siedem padłych psów. Były przywiązane do drzewa i wszystkie zdechły z głodu. Obok nich znajdował się kamienny kopiec, gdzie Eskimosi grzebali zmarłych. Co zastanawiające, groby te były rozkopane, a ciała zostały usunięte. Kamienie z kopca leżały obok starannie ułożone w dwie pryzmy.
        Policja ustaliła, że Eskimosi wyszli z wioski dwa miesiące wcześniej, niż przybył tam traper Labelle. Licząca 30 mieszkańców osada została opuszczona nagle - gospodarze pozostawili gotujące się jedzenie, karabiny, psy, ubrania, łodzie... Nawet znakomici tropiciele nie potrafili podać kierunku, w którym się udali. Nigdy nie natrafiono na ich ślad.
       W czasie II wojny światowej, w grudniu 1939 roku 25 km od Nankinu chińskie wojska w sile 3 100 żołnierzy pod dowództwem pułkownika Li Fu Siena zajęły pozycje obronne z zadaniem powstrzymania japońskiego natarcia na miasto. W nocy zaginęło 2 988 żołnierzy. Nikt ich nie widział, mimo że tylu ludzi nie można przemieścić bez żadnych śladów i w zupełnej ciszy. Pozostała tylko 112 osobowa kompania broniąca mostu nad rzeką Yang Tse. Reszta zniknęła bezpowrotnie.
       W 1942 roku tereny wokół San Francisco były patrolowane przez sterowce zwiadowcze marynarki wojennej. Z bazy na Treasure Island wzbił się do lotu patrolowego sterowiec z dwoma żołnierzami w gondolii. Jednym był porucznik Cody, drugim chorąży Adams. Sterowiec krążył nad zatoką w ustalonym porządku przez około 2 godziny, później zaś, zaczął bezładnie tańczyć nad przybrzeżnymi terenami, by w końcu około godziny 10.30 opaść w centrum Dały City na przedmieściach San Francisco. Gdy dotarli tam pierwsi ludzie, drzwi gondoli były otwarte, a ona sama pusta. W środku znaleziono tratwę ratunkową i spadochrony, brakowało natomiast załogi. Warto dodać, że sterowiec był przez cały czas obserwowany przez okolicznych mieszkańców oraz załogi dwóch łodzi patrolowych i nikt nie zauważył, by żołnierze go opuścili. Mimo zakrojonych na szeroką skalę poszukiwań zaginionych nigdy nie odnaleziono.
      Podczas II wojny ś
wiatowej na pograniczu birmańsko-indyjskim niedaleko miejscowości Monar stacjonowała 490 eskadra bombowców. Na przełomie sierpnia i września 1943 roku przelatywały one nad łańcuchem wzgórz Naga, które oddzielają indyjski Assam od Birmy Północnej. Gdy znalazły się nad przełęczą, w polu widzenia eskadry pojawiły się nagle dziwne chmury o jednakowych kształtach. Na wysokości 2 500 metrów samolot porucznika Reynada wszedł w jedną z nich i - zniknął. Inni piloci, kiedy dostrzegli brak maszyny, wszczęli alarm. Śmigłowce przeczesały teren ewentualnej katastrofy, jednak bez rezultatu. Bombowiec Reynarda zdematerializował się. Kapitan Stuart C. Burdick. który leciał bombowcem zaledwie 65 metrów od pierwszej maszyny, niczego nie zauważył.

 

Przewodnik, który rozpłynął się w powietrzu i urwane ślady w polu

 

         12 listopada 1945 roku zniknął nagle 75-letni przewodnik turystyczny w Middle Rivers. Tego dnia prowadził grupę turystów przez pagórki wokół miasteczka Mt. Glastonbury w stanie Vermont w USA. Będąc zaledwie parę metrów przed grupą nagle zniknął. Przeczesano cały teren wokół feralnego miejsca, ale przewodnik przepadł na zawsze.
       Nocą 14 sierpnia 1952 roku zniknęła cała rodzina Amerykanina Toma Brooka. Tuż przed północą pożegnał się on z przyjaciółmi, po czym z żoną oraz jedenastoletnim synem odjechali sprzed pewnego baru około 40 km od Miami na Florydzie. Następnego dnia rano policja odnalazła ich samochód 11 km od baru. Auto wyglądało, jakby pasażerowie dopiero co je opuścili. Ślady prowadziły na pole tuż przy drodze i tam gwałtownie się urwały. Z ich analizy wynikało, że rodzina zatrzymała samochód, przeszła przez pole, a następnie rozpłynęła się w powietrzu. Siedem kilometrów dalej, tej samej nocy i w ten sam sposób zniknęła kelnerka Mabel Twin. Jej również nigdy nie odnaleziono.
        23 listopada 1953 roku radar bazy w Superior Lakę przechwycił sygnały UFO wiszącego nad Soo Looks. Z lotniska Kinross Field wystartował porucznik-pilot Felix Moncla z zadaniem przechwycenia obiektu. Dystans między myśliwcem a UFO stale malał. Nagle na ekranie radarów bazy dwa impulsy zlały się w jeden, który ruszył z dużą szybkością. Rozpoczęto intensywną akcję poszukiwawczą z udziałem jednostek USA i Kanady. Nie znaleziono ani szczątków maszyny, ani zwłok pilotów czy też plam oleju. Wygląda na to, że samolot z porucznikiem-pilotem Felixem Moncla oraz porucznikiem R.R. Wilsonem na pokładzie został nagle przeniesiony w inną rzeczywistość.
     W kwietniu 1955 roku mieszkająca w pobliżu miejscowości Tain in Ross w północnej Szkocji Susannah Stone odwoziła wieczorem po kolacji swoją przyjaciółkę do domu. Tuż za miastem Alness kobiety zauważyły palący się dom. Ogień szalał na całego i strzelał w górę jaskrawymi jęzorami. Gdy niewiasty podjechały do pożaru na odległość 400 metrów, wszystko nagle zniknęło. Na miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą trwał wielki pożar, nie znaleziono żadnej spalenizny czy popiołu. Zagadka nigdy nie została wyjaśniona.
      W styczniu 1960 roku na Bermudach niedaleko amerykańskiej bazy lotniczej Kindley zniknął nagle samolot myśliwski „Super Sabre". Przy niemal bezchmurnym niebie 5 myśliwców „Super Sabre" uformowało klucz i pogrążyło się w dużej chmurze, z której wyleciały tylko 4 maszyny. Przeszukiwania wybrzeża oraz przybrzeżnych wód nie dały rezultatów. Nie natrafiono na ślad szczątków po zaginionym myśliwcu.

 

Chmura po raz drugi, dematerializacja MIG-a i przypadek kaprala Valdesa

 

W marcu 1962 roku zaobserwowano w Korei, jak znika amerykański samolot myśliwski. Na oczach obserwatorów maszyna wpadła w dziwną chmurę, która - jak twierdzili później świadkowie - nie zachowywała się normalnie. Myśliwiec już się z niej nie wynurzył. Znikł przechwycony przez coś nieznanego.
      Kolejny przypadek z serii zdarzył się na zimnej Antarktydzie. Przebywał tam 26-letni Carl Robert Dish, który pracował dla National Bureau of Standards i był technikiem-specjalistą wysokich częstotliwości. 7 maja 1965 roku Dish wyszedł z baraku radiowego z zamiarem dotarcia do baraku bazy ekspedycji, o czym uprzedził telefonicznie bazę. Pomiędzy budynkami przeciągnięta była stalowa lina. Technik jednak do bazy nie dotarł. Intensywna akcja ratownicza trwała 3 dni i objęła obszar w promieniu 60 km. Ciała Disha nie odnaleziono.
       W marcu 1967 roku kubański radar przechwycił sygnał UFO, który zbliżał się do Kuby od strony północnej na wysokości
10 000 metrów. W pogoń za NOL-em ruszyły dwa myśliwce MIG-21. Gdy piloci po znalezieniu się w niewielkiej odległości od świecącej metalicznie kuli zgłosili gotowość odpalenia rakiet, jeden z MIG-ów dosłownie rozpuścił się w powietrzu. Drugi myśliwiec w tej sytuacji zawrócił, a UFO zwiększyło szybkość i na wysokości około 30 km odleciało w kierunku Ameryki Południowej. Po zaginionej maszynie nie pozostał żaden ślad.

 

Mig 29

 


      W 1968 roku Jerrold Potter leciał samolotem. Na oczach przyjaciela udał się do toalety, a gdy zamknął za sobą drzwi, w maszynie dało się odczuć wstrząs, Potter zaś zniknął. Z toalety brak było przejścia do innej części samolotu. Niezależnie od wspomnianego „wstrząsu" niektórzy badacze wspominają dodatkowo o niezidentyfikowanym błysku światła.
      W 1969 roku zniknął nagle siedmioletni Dennis Martin. Chłopiec wybrał się z ojcem i krewnymi na wycieczkę w góry Great Smoke Mountains i cały czas przebywał pod opieką rodziny. Dennis rozpłynął się nagle w powietrzu w momencie, gdy szedł tuż obok swego ojca. Specjalnie sprowadzony tresowany pies zgubił trop dziecka w miejscu, gdzie doszło do incydentu.
      W zimie 1975 roku Martha Wright jechała samochodem ze swoim mężem Jacksonem. Zatrzymali się dosłownie na chwilę, by Martha mogła przetrzeć tylną szybę auta. Gdy wysiadła, nagle zniknęła.
       25 kwietnia 1977 roku w Pampa Lluscuma kapral armii chilijskiej Armando Valdes zniknął nagle na oczach sześciu otaczających go żołnierzy. Można rzec, że zdematerializował się w mgnieniu oka, a gdy po kwadransie równie nagle się pojawił, jego twarz pokrywał kilkudniowy zarost. Kalendarz na jego zegarku wskazywał, że przebywał poza naszą rzeczywistością przez 5 dni. Nie był jednak w stanie powiedzieć, co w tym czasie robił. Z dużym zdziwieniem obmacywał natomiast swój zarost. W Putne miejscowy nauczyciel nagrał na taśmie zeznania Valdesa, które jednak nie rozwikłały tajemnicy jego nagłego zniknięcai i powrotu.

 

Winda donikąd i sprawa rumuńskiego biologa Sifta

 

       Jak wygląda tamta strona! Zwróćmy uwagę na fakt, że zniknięciom, o których była mowa, z reguły nie towarzyszą powroty. Jeśli natomiast już dzieje się inaczej - jak np. w przypadku chilijskiego wojskowego Valdesa - delikwent nie pamięta, co się z nim działo. Jak to możliwe, że zdarzenia pozostawiające trwałe ślady na ciele i psychice człowieka nie zapisują się w pamięci zainteresowanego? Czyżbyśmy w takich sytuacjach mieli do czynienia z blokowaniem pewnych jej fragmentów albo z wymazywaniem niektórych godzin życia ofiary, jak dzieje się to niejednokrotnie w trakcie spotkań z UFO i ich załogami? A może już samo przejście z jednego świata do drugiego czyni pustkę w pamięci osoby chwilowo zaginionej?
     W tym kontekście zwraca uwagę zdarzenie w Seattle z czerwca 1959 roku. Co ciekawe, bez względu na naturę fenomenu uczestniczące w nim dwie pielęgniarki doskonale pamiętały, co się wówczas stało.
     Mianowicie w szpitalu miejskim z Seattle pielęgniarka Gladys Galvin poprosiła koleżankę o imieniu Rosemary, by razem z nią zjechała do sutereny po potrzebne środki medyczne. Po wejściu do windy nacisnęły najniższy przycisk. Jak zgodnie twierdzą, mimo że guzik zaświecił się, winda ruszyła w górę na najwyższe piętro. Gdy zaś jej drzwi otworzyły się, zaskoczone pielęgniarki nie mogły uwierzyć własnym oczom. Przed nimi rozpościerał się bowiem jakiś dziwny korytarz, który nie miał prawa tam istnieć.
      Zamiast białych ścian szpitala widać było ciemną, drewnianą boazerię, a na podłodze leżał gruby, miękki dywan. Ponadto korytarz oświetlały staromodne kandelabry, które można spotkać już tylko w filmach. Najwyraźniej winda zawiozła pielęgniarki do jakiegoś surrealistycznego hotelu z innej epoki. Kobiety wskoczyły z powrotem do windy i zjechały już bez przeszkód na właściwy poziom. Próby powrotu na tajemnicze piętro nie powiodły się.
      Inny przykład kontaktu z rzeczywistością spoza zasłony czasu obrazuje przypadek Alexandra Sifta. Było to latem 1953 roku, a przydarzyło się rumuńskiemu biologowi w miejscowości Cluj. Najpierw zaobserwował on upadek jaskrawo świecącej kuli w pobliskie zarośla. Biolog pomyślał, że to meteoryt i zaciekawiony podszedł bliżej. Wówczas spostrzegł, że po kuli nie ma już śladu. Gdy za pomocą długiego kija zaczął przed nim macać przestrzeń, z przerażeniem stwierdził, że kij oraz część ręki stały się niewidzialne. W tym samym momencie odczuł mocne pieczenie podeszew, a następnie zimny ucisk na całym ciele. Sift odskoczył wtedy do tyłu i być może dzięki temu uniknął przeniesienia się w inną czasoprzestrzeń.
      Zdarzają się też - choć rzadko - przypadku teleportacji. Taka sytuacja była m.in. udziałem pewnego biznesmena w 1959 roku, kiedy to został on przeniesiony z Bahia Blanca do miejscowości Salta, czyli na odległość ponad 15 000 kilometrów. W 1969 roku małżeństwo Vidalów wraz z samochodem zniknęło w Chascomus około 120 km na południe od Buenos Aires, pojawiając się w Mexico City. Odległość 6 000 kilometrów przebyli w czasie zerowym. Natomiast w 1968 roku, gdy odbywający podróż poślubną młodożeńcy jechali przez stan Rio Grandę w Brazylii do miejscowości Sul, poczuli nagle olbrzymią senność. Kiedy się obudzili, okazało się, że są w Meksyku. Analiza fenomenu zniknięć, a brało go na warsztat wielu wybitnych profesjonalistów, nie przyniosła rozwiązania. Nawet, jeśli niektóre z relacjonowanych przypadków dadzą się wyjaśnić racjonalnie, brak odpowiedzi na pytanie: co stało się z zaginionymi ludźmi? Gdzie się podziali?

 

Bez odpowiedzi

 

      Przegląd zagadkowych zaginięć zakończymy głośną historią z 1952 roku, która wydarzyła się na akwenie zwanym Morzem Diabelskim. Rejon ten rozciąga się pomiędzy południowo-wschodnią Japonią a Marianami na Oceanie Spokojnym. Relację na ten temat przytaczamy za Johnem Wallacem Spencerem, który zamieścił ją w swojej książce Limbo of the Lost - Today.
        18 września 1952 roku japońscy rybacy zauważyli na wschód od wyspy Bayonnaise wyłaniającą się z oceanu gigantyczną kopułę. 21 września Biuro Hydrograficzne wysłało w ten rejon statek „Fifth Kaiyo-Maru" z liczącą 31 osób grupą naukowców i badaczy. Również Biuro Ochrony Wybrzeża skierowało tam statek S.S. „Shikine". Kolejną jednostką uczestniczącą w ekspedycji był S.S. „Shinyo-Maru", na pokładzie którego znaleźli się dziennikarze z całego świata oraz spora grupa uczonych z Tokijskiego Uniwersytetu Rybołóstwa i Trzęsień Ziemi, z Biura Rybołóstwa oraz Tokijskiego Uniwersytetu Pedagogiki.
       24 września „Shikine" oraz „Shinyo-Maru" powróciły do portów, natomiast ze strony „Fifth Kaiyo-Maru" nie otrzymano żadnego sygnału. Wszczął się niebywały szum. Na poszukiwania zaginionej jednostki wyruszyły statki i samoloty z całej Japonii. Nie znaleziono ani jednej kamizelki czy koła ratunkowego, nie mówiąc o ratunkowej łodzi. Co najdziwniejsze jednak, nie wykryto również żadnej plamy oleju na morzu. A przecież „Fifth Kaiyo-Maru" w chwili zniknięcia miał w ładowniach około 30 ton oleju.
        W 1953 roku Japonia ogłosiła rejon Morza Diabelskiego strefą niebezpieczną.
          Tajemnica pozostała.

 

Źródło: Nieznany Świat

Autor: Stanisław Sawkiewicz

Legion 01.11.2010 12:04 2274 wyświetleń 5 komentarzy 0 ocena Drukuj

5 komentarzy

Pozostaw komentarz

Zaloguj się, aby napisać komentarz.
  • Kebabisz
    Tesz czasem mam takie uczucie jak bym wszedł do innej czasoprzestrzeni gdzie czas płynie wolniej, gdzie w 1mm3 zmieści się 5 osób, ale to uczucie potem znika , wraz z moim wyjściem ze szkoły... O.o
    - 20.02.2011 17:32:14
    • Szrama
      no tak musi być jakieś przejście, brama może portal
      - 23.11.2010 15:01:04
      • Rambo
        Ja rowniez mam czasami takie odczucia
        - 15.11.2010 18:04:13
        • Vrath
          Vrath
          Czasami ja się tak czuję jakby mnie coś "porywało". Dokładnie, szakal Smile
          - 06.11.2010 21:39:09
          • Szakal2406
            Musi byc jakis ukryty wymiar czasoprzestrzenny skoro tylu ludzi zaginelo
            - 03.11.2010 19:21:29

            Ocena zawartości jest dostępna tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
            Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się by zagłosować.
            Niesamowite! (0)0 %
            Bardzo dobre (0)0 %
            Dobre (0)0 %
            Średnie (0)0 %
            Słabe (0)0 %
            Zaloguj
            Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.
            Zapomniałeś/aś hasła?
            
            Ostatnio Widziani
            · Matys15 tygodni
            · pietras198783 tygodni
            · hanah3089 tygodni
            · Legion178 tygodni
            · MAXIMUS190 tygodni
            · Szakal2406239 tygodni
            · knt77273 tygodni
            · mateusz69p318 tygodni
            · Tester335 tygodni
            · AnthonyCug341 tygodni

            Zarejestrowanych: 3,977
            Gości online: 1
            Najnowszy użytkownik:
            AnthonyCug