Zbrodnia w szpitalu psychiatrycznym
Zagadkowa śmierć nastolatka na długie lata zapadła w pamięć mieszkańcom Park Ridge, maleńkiej miejscowości położonej zaledwie 30 kilometrów od Chicago Co naprawdę wydarzyło się 7 października 1988 roku w amerykańskim miasteczku? Historia jak z horroru. Opuszczony, niszczejący budynek, ciemna noc, grupa nastolatków i bestialski oprawca. Znamy takie opisy nie od dziś. Światowe kino z imponującą częstotliwością zarzuca nas opowieściami, przy których notorycznie obgryzamy paznokcie ze strachu. Tym razem to rzeczywistość napisała scenariusz, który śmiało można by było wpisać w kanon klasyki horroru. Niestety, wydarzeń z Park Ridge nie możemy nazwać fikcją. Siedemnastoletni Andy Watson został z zimną krwią zamordowany, dzień przed swoimi osiemnastymi urodzinami. Policja przez długie lata szukała sprawcy, niestety bezskutecznie. Zeznania świadków pominięto w śledztwie. Przyjaciele zamordowanego nastolatka zostali uznani za niepoczytalnych, ze względu na szok, jakiego doznali tamtej feralnej nocy. Jakie fakty zlekceważyła policja? Czy ich ignorancja mogła przyczynić się do ucieczki mordercy? A może należałoby zapytać czy w ogóle możliwe było schwytanie zabójcy Andy'ego Watsona? Tragedia rozegrała się w murach opuszczonego szpitala dla psychicznie chorych. Grupka młodych przyjaciół urządziła sobie w budynku na obrzeżach miasteczka miejsce wieczornych spotkań. Tam znaleźli swój azyl. Nie przypuszczali, że miejsce, do którego uciekali od problemów, stanie się zmorą prześladującą ich do końca życia. 7 października 1988 roku Matthew, Jake i Stuart, jak w każdy weekend, spotkali się w swojej samotni. Wieczór miał wyglądać normalnie – karty, piwo i męskie pogaduchy. Stały scenariusz. Nowym elementem miał być kolega z sąsiedztwa, Andy. Nie trzeba było długo czekać, by okazało się, że nie tylko obecność Andy'ego zburzy spokój tej nocy. Po pewnym czasie chłopcy usłyszeli dziwne szumy, trzaski i jęki. Nagle w budynku zaczęły błyskać żarówki, choć od wielu lat nie było tam światła. Jakby znienacka pojawił się potężny mężczyzna w pasiastej piżamie. Jego twarz mroziła krew w żyłach, a wzrok zdawał się być morderczy. Matthew, Stuart i Jake zamarli z przerażenia. Strach był tak paraliżujący, że nie byli w stanie rzucić się do ucieczki. Szybko okazało się, że byli tylko zbędnym tłem w całej tej mrocznej sytuacji. Mężczyzna podszedł do Andy'ego, złapał go silnymi rękoma i z całym impetem rzucił wątłym chłopcem o ścianę. Siła uderzenia była tak wielka, że chłopak zginął na miejscu. Zanim reszta chłopców zdążyła się obejrzeć, pasiasta piżama mordercy mignęła tylko w oparach mgły. Po tamtej nocy już nigdy nie zjawili się na miejscu zbrodni, ale drastyczne wydarzenia jeszcze długo prześladowały ich w koszmarach sennych.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.
Motyw Atom9
Użyta pamięć: 8.68MB/4MB
2,666,398 unikalnych wizyt
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się by zagłosować.