Dziwne zjawisko w Pensylwanii
Więzienie Carbon Country zbudowano w 1871 roku. Mieści się w miasteczku Jim Thorpe, leżącym we wschodniej części Pensylwanii.
Więzienie Carbon Country zbudowano w 1871 roku. Mieści się w miasteczku Jim Thorpe, leżącym we wschodniej części Pensylwanii. W konstrukcji tej, podobnej do zamku, od ponad stu lat dochodzi do niesłychanego zdarzenia, a raczej zjawiska paranormalnego, jesteśmy o tym przekonani, nawet światowej klasy naukowcy nie potrafią wytłumaczyć tego fenomenu racjonalnie. Niestety okoliczności jego powstania nie są wcale pozytywne, to znak tragedii, która odbyła się w tym więzieniu ponad 130 lat temu. Znak, który jednocześnie przypomina, iż prawo, a sprawiedliwość to dwie, znacznie różniące się od siebie znaczenia. Zacznijmy od początku.
Alexander Campbell był jednym z liderów ugrupowania irlandzkich imigrantów. Grupa o wdzięcznej nazwie "Molly Maguires" walczyła o polepszenie warunków pracy w kopalniach w których dzień w dzień ciężko harowali. Marna płaca oraz niewielka nadzieja na lepsze jutro spowodowała, że do grupy dołączali pracownicy, którzy i tak nie mieli nic do stracenia. Widok codziennego wynoszenia ludzi, którzy albo tracili przytomność z wycieńczenia, albo już nie żyli, była przytłaczająca.
Alexander Campbell
Zarząd kopalni, dowiedziawszy się o tajnym ugrupowaniu, nie chciał doprowadzić do powstania. Wcześniejsze, pojedyncze próby manifestacji robotników kończyły się przysłowiową "kulką w łeb", jednak były prowadzone przez mniejsze grupy, lub pojedynczych pracowników. Jeden z zarządców, Frank Gowen, wynajął prywatnego detektywa, Allana Pinkertona. Ten z kolei pierw zatrudnił się w kopalni, następnie wślizgnął się w rzesze "Molly". Podczas dochodzenia zebrał wystarczająco dużo dowodów, dzięki którym skazani zostali Alexander Campbell, John "Yellow Jack" Donahue, Michael Doyle i Edward Kelly. Zarzucono im morderstwo pierwszego stopnia, ofiarą był John P. Jones, szef kopalni, a wyrokiem była śmierć przez powieszenie, używana do teraz w niektórych krajach.
Fran Gowen
Allan Pinkerton
Interesuje nas teraz tylko i wyłącznie lider grupy, Alexander Campbell. Do wyroku, który miał odbyć się za jakiś czas osadzono go w celi numer 17. Cały czas twierdził, iż jest niewinny, niestety nikt nie chciał go słuchać. W dzień wykonania wyroku nie chciał ruszyć się z celi, szarpał się i wyrywał, potrzeba było kilku rosłych strażników, aby siłą wywlec go z celi, zanim jednak to nastąpiło, podczas szamotaniny osadzony zaparł się ręką o ścianę. Nic dziwnego, że został na niej ślad brudnej ręki, o więźniów nie dbano tak jak teraz. Skazany jednak wydzierał się wniebogłosy: "Oto dowód mojej prawdy! Ten ślad nigdy nie zniknie z tej ściany! Będzie wam przypominał, że powiesiliście niewinnego człowieka!" Oczywiście wszyscy odebrali to jako żart... Wyrok został wykonany... wyrok, który był kpiną, większość przysięgłych nie rozumiało języka angielskiego, dowody przedstawione przeciw skazanym nie były jednoznaczne, poza tym sędzia był "uprzedzony" co do górników. Jakie zdziwienie obeszło cały personel więzienia, gdy próbowali usunąć ślad dłoni z celi numer 17. Wszystkie metody okazywały się bezskuteczne, a gdy ślad po wielogodzinnym szorowaniu zanikał, na drugi dzień pojawiał się w całej okazałości. W 1930 roku szeryf Biegler nakazał zburzyć ścianę i wymurować ją od nowa. Następnego dnia ślad znowu był doskonale widoczny. Kolejne 30 lat później, szeryf Charles Neast kazał pomalować znak lateksową farbą, jednak to także nie pomogło. Ślad widoczny jest do teraz, jednak więzienie przemieniło się w muzeum. Przewodnicy pokazują zwiedzającym cele nr 17, a raczej dłoń, którą zostawił Alexander. Opowiadają wszystkim to co przeczytaliście powyżej. Ludzie przebywający w tej celi twierdzą, iż atmosfera tam panująca jest niesamowita, jednak trochę straszna...
Odcisk dłoni, znajdujący się do teraz w dawnym więzieniu:
Artykuł: Arkadiusz Janicz
Źródło: swn.net.pl
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się by zagłosować.
Żadne komentarze nie zostały dodane.