O nie! Gdzie jest JavaScript?
Twoja przeglądarka internetowa nie ma włączonej obsługi JavaScript lub nie obsługuje JavaScript. Proszę włączyć JavaScript w przeglądarce internetowej, aby poprawnie wyświetlić tę witrynę, lub zaktualizować do przeglądarki internetowej, która obsługuje JavaScript.
Artykuły

Tajemnica Przełęczy Diatłowa

Tajemnica Przełęczy Diatłowa








Zastraszacze









Tajemnica Przełęczy Diatłowa


 




 


 


Historia
radzieckiej ekspedycji studenckiej Igora Diatłowa w mroźny
północny Ural to sprawa jakby żywcem wyciągnięta z „Archiwum X”. Leży tam do
dziś z nalepką „niewyjaśnione” i żaden współczesny Fox Mulder nie jest w stanie
wyjaśnić, co stało się na stoku góry Cholat Sjakl na początku
lutego 1959 roku.


Spróbujmy prześledzić dzieje feralnej wyprawy od momentu jej
wyruszenia do chwili, kiedy kończą się zeznania jedynego świadka –
Jurija Judina
.



Wyprawa narciarska w północny Ural


 




 


 


25 stycznia 1959 roku grupa
studentów z
Politechniki Uralskiej w Jekaterynburgu
(dawniej Swierdłowsk) wyrusza
na wyprawę narciarską, której celem ma być północna część gór Ural. Góry te –
znane głównie z tego, że stanowią umowną granicę pomiędzy Azją a Europą –
rozciągają się na długości 2000 km, osiągając przy tym szerokość 40-150 km.
Najwyższym szczytem jest Narodnaja o wysokości
1894 m. To pasmo bardzo zróżnicowane klimatycznie. Ural Północny to liczne
równoległe pasma o zaokrąglonych szczytach, które osiągają nawet do 1617 m
(szczyt Telpozis). Za Uralem Północnym rozciąga się już tylko
Ural Subpolarny (tundra i
małe lodowce) i Polarny. Nie jest to miejsce gościnne dla człowieka, choćby ze
względu na sam fakt bardzo niskich temperatur. Mimo tak niełatwej wyprawy
dziewięcioro studentów wraz z przewodnikiem decyduje się sprostać tej niezwykłej
przygodzie.


 


W skład załogi wchodzą:


 




  1. Aleksander Zołotarew (Александр
    Золотарев
    ) – przewodnik (37 lat);



  2. Igor Diatłow (Игорь Дятлов) –
    student wydziału radiowego (23 lata);



  3. Zinajda Kołmogorowa (Зинаида
    Колмогорова
    ) – studentka wydziału radiowego (22 lata);



  4. Ludmiła Dubinina (Людмила Дубинина)
    – studentka ekonomii (21 lat);



  5. Aleksander Kolewatow (Александр
    Колеватов
    ) – student wydziału geotechnicznego (25 lat);



  6. Rustem Słobodin (Рустем Слободин)
    – student wydziału inżynierskiego (23 lata);



  7. Jurij Krywoniszenko (Юрий
    Кривонищенко
    ) – student wydziału inżynierskiego (24 lata);



  8. Jurij Doroszenko (Юрий Дорошенко)
    – student ekonomii (21 lat);



  9. Nikołaj Thibeaux-Brignolle (Николай
    Тибо-Бриньоль
    ) – student wydziału inżynierskiego (24 lata);



  10. Jurij Judin (Юрий Юдин) –
    student ekonomii.



 




 


 


37-letni Aleksander Zołotarew to doświadczony
przewodnik. Cała grupa
jest dobrze przygotowana do wyprawy. Jej uczestnicy mają już za sobą podobne
doświadczenia. Jeden ze studentów – Igor Diatłow – planuje od
dawna wyprawę na tereny Arktyki, więc wycieczka na Ural to dla niego forma
przygotowania do o wiele bardziej wymagającej podróży. Grupa obiera cel na
Otorten. Jest zima, a wyznaczona przez studentów trasa ma
kategorię III (najtrudniejszą).


25 stycznia 1959 roku studenci docierają pociągiem do miasta
Iwdiel, a następnego dnia wyruszają ciężarówką do osady
Wiżaj
, która jest ostatnią zamieszkałą osadą u podnóża gór. Pilot
G. Patruszew
(który później będzie brał udział w akcji poszukiwawczej)
przestrzega grupę przed wędrówką. Tereny te nie cieszą się dobrą sławą, a
warunki pogodowe również nie są idealne. Student Jurij Judin zostaje w Wiżaju,
ponieważ czuje się chory. Ekipa żegna go 27 stycznia i z uśmiechem na ustach
rusza w góry.


31 stycznia grupa idzie wzdłuż rzeki Auspia i
dociera do krawędzi piętra wysokogórskiego. Studenci budują mały schron,
zostawiają tam zapasy żywności (przeznaczone na drogę powrotną) i maszerują
dalej.


Jest 1 lutego 1959 roku. Ekspedycja dociera
popołudniową porą na zbocze góry Cholat Sjakl. W kulturze Mansów
(ludności zamieszkującej tereny Syberii) góra ta nazywana jest „Górą
Śmierci”
lub „Górą Zmarłych”. Studenci zakładali we
wcześniejszych swoich planach ominięcie tej góry, jednak pogoda pogarsza się z
minuty na minutę i przejście przez przełęcz staje się niebezpieczne. Znajdują
się więc na zboczu Cholat Sjakl i tam ok. godziny 17:00 postanawiają rozbić obóz
i przeczekać złą pogodę. W doskonałych humorach spożywają posiłek i dokonują
zapisów w dzienniku wyprawy. W czasie od wieczora 1 lutego do 20 lutego wszelki
słuch po ekspedycji ginie. Coś bardzo złego wydarza się wtedy na stoku ponurego
szczytu.


Poszukiwania i szokujące odkrycie


Studenci mieli powrócić do osady Wiżaj najdalej 12
lutego
. Igor Diatłow miał po powrocie ze szczytu wysłać swoim znajomym
telegram o tym, że wyprawa zakończyła się sukcesem.


 




 


 


20 lutego nadal nie ma wieści od podróżujących. Nikt z
osadników Wiżaju nigdy już nie zobaczy grupki studentów zafascynowanych wyprawą
w ośnieżone szczyty. Nikt nie wyśle telegramu. Rodziny zaginionych żądają w
końcu od władz Politechniki wysłania wyprawy ratunkowej. 26 lutego 1959
roku
ekspedycja ratunkowa (złożona z wykładowców i studentów) wyrusza
na poszukiwania. Wkrótce do akcji włącza się też milicja i wojsko. Ekipy
poszukiwawcze znajdują wreszcie obozowisko studentów. Na pierwszy rzut oka nie
widać śladów po młodych narciarzach, ale wkrótce ratownicy stają oko w oko z
obrazem tragedii, jaka miała tu miejsce. Oto opis tego, co tam zastają.


Namiot ekipy Diatłowa był poważnie zniszczony. Został rozcięty
od wewnętrznej strony. Michaił Szarawin, który jako pierwszy ze
studentów dotarł do obozu, zeznał później, że był on na wpół rozdarty i
przykryty warstwą śniegu. Poza tym był pusty, chociaż wszystkie rzeczy należące
do grupy studentów w nim pozostały.


Z namiotu można było dostrzec ślady stóp (bosych, w
skarpetkach lub jednym bucie), które prowadziły do przeciwnego brzegu przełęczy
oraz rzędu sosen na krawędzi lasu, znajdujących się ok. półtora kilometra dalej.
Jednak po ok. 500 m ślady te zanikają. Ratownicy skierowali się w stronę
wcześniej wspomnianych sosen i odnaleźli tam zwłoki Jurija Krywoniszenko oraz
Jurija Doroszenko. Był tam też ślad małego ogniska, ale nie to zastanowiło
ekipę. Obydwaj studenci byli ubrani tylko w bieliznę, mieli bose stopy oraz
poparzone czymś ręce. 300 m od sosen odnaleziono ciało Diatłowa, 480 m –
Słobodina, a 630 m od drzew znaleziono ciało Kołmogorowej. Ułożenie ciał
wskazywało na to, że chcieli oni powrócić do namiotu. Wszystkie te osoby zmarły
z powodu hipotermii (zamarzły). Jedna z nich miała lekko pękniętą czaszkę, choć
nie na tyle, by spowodowało to śmierć.


Dopiero 4 maja ekipy poszukiwawcze znalazły
kolejny trop. W jarze znajdującym się niedaleko pierwotnego obozowiska
znaleziono cztery pozostałe ciała przykryte warstwą śniegu. Osoby te miały już
bardzo duże obrażenia. Thibeaux-Brignolle miał poważnie strzaskaną czaszkę,
przewodnik Aleksander Zołotarew oraz studentka Ludmiła Dubinina mieli zmiażdżone
klatki piersiowe – jak później porównano – podobnie jak ofiary wypadków
drogowych, czyli nienaruszone tkanki miękkie, ale wgniecenia spowodowane użyciem
ogromnej siły. Ponadto studentka nie miała języka i brakowało jej części twarzy.


Biegli orzekli, że grupa była (z jakiegoś powodu) zmuszona,
aby w ogromnym pośpiechu opuścić namiot. Część ekspedycji była tylko częściowo
ubrana, niektórzy nie zdążyli włożyć nawet drugiego buta. Panika spowodowała, że
większość rzeczy zostawiono po prostu w namiocie. Na zewnątrz temperatura
powietrza dochodziła do -30 stopni Celsjusza. Musiało być to coś naprawdę
poważnego, by wyskoczyć w pośpiechu z namiotu w niekompletnej garderobie i
uciekać 1,5 km w trzaskającym mrozie.


W maju 1959 roku sprawa śmierci ekipy Diatłowa została
umorzona. Uznano, że na stoku działała „nieznana siła”,
ponieważ nie stwierdzono, aby w czasie tragedii jakakolwiek żywa istota czy
zwierzę znajdowało się w tym miejscu i mogło w taki sposób wpłynąć na to, co się
stało.


Fundacja i śledztwo na własną rękę


 




 


 


Kiedy zdarza się coś, czego nie jesteśmy w stanie wyjaśnić,
jeszcze bardziej pragniemy, aby dociec prawdy. To – oprócz bólu po stracie
najbliższych – spowodowało, że rodziny ofiar założyły specjalną fundację, która
miała na celu odkryć, co tak naprawdę zdarzyło się podczas tej feralnej wyprawy.
Jurij Kuncewicz – kierownik Fundacji Diatłowa
– tak wspominał tamte wydarzenia:


„Miałem wtedy 12 lat, ale pamiętam dobrze, jaki
oddźwięk miały te zdarzenia, mimo starań jakie dokładały władze, by uciszyć
śledczych i rodziny ofiar (…)”.


 




 


Sukcesem zakończyła się próba ustalenia ogólnej chronologii
zdarzeń. Na miejscu tragedii znaleziono zdjęcia i dziennik studentów, dzięki
czemu można było choć minimalnie odtworzyć to, co działo się po opuszczeniu
ekipy przez chorego Judina. Określono też mniej więcej, co mogło wydarzyć się
tego feralnego dnia. Miało to wyglądać mniej więcej tak:




  • 2 lutego 1959 roku (ranek) – grupa pośpiesznie chce
    opuścić namiot. Nie rozwiązuje go, ale przecina, aby zyskać na czasie;



  • Ekipa wybiega na zewnątrz, część jest niekompletnie
    ubrana. Docierają do sosny oddalonej od namiotu o półtorej kilometra,
    znajdującej się na krawędzi lasu;



  • Rozpalają ognisko i spędzają tam ok. dwóch godzin;



  • Ci, którzy mają bardziej kompletną odzież, pożyczają część
    ubioru tym, którzy w pośpiechu nie zdążyli się ubrać;



  • Studenci prawdopodobnie wspinają się na sosnę, aby
    zobaczyć, co dzieje się wokół namiotu. Prawdopodobnie jeden z nich mógł
    wtedy spaść i uszkodzić sobie kość czaszki (gałęzie były złamane na
    wysokości ok. 5 m, stąd przypuszczenie, że wdrapano się na drzewo);



  • Kiedy dwaj studenci umierają z wyziębienia (Jurij
    Krywoniszenko i Jurij Doroszenko), Diatłow, Kołmogorowa i Słobodin próbują
    dotrzeć do namiotu, ale po drodze zamarzają;



  • Pozostali przy życiu zabierają zmarłym niektóre części
    garderoby i postanawiają ukryć się gdzieś w głębi lasu, ale w ciemności
    wpadają do jaru;



  • Jako pierwszy ginie Thibeaux-Brignolle, po nim wskutek
    hipotermii i odniesionych ran umiera też Ludmiła Dubinina. Zołotarew zabiera
    kurtkę dziewczyny, ale mimo to umiera wskutek wyziębienia. Po nim ten
    sam los spotyka
    Kolewatowa.



W zebranych informacjach na temat tragedii w obozie Diatłowa
brakuje najważniejszego – odpowiedzi na pytanie, co spowodowało, że grupa w
takim pośpiechu opuściła namiot i zaczęła pospiesznie szukać schronienia w
lesie. Czym było zagrożenie, które spowodowało panikę wśród członków ekspedycji?
Czy odpowiedź znajduje się poniżej – wśród jednej z hipotez dotyczących tragedii
w górach Ural?


Lawina, której nie było


Jedna z hipotez zakłada, że ekipa mogła usłyszeć w nocy hałas,
mający świadczyć o tym, że z gór schodzi lawina. Przypuszcza się nawet, że w
nocy nad obozowiskiem przeleciał wojskowy samolot odrzutowy, którego huk mógł
zostać błędnie uznany za odgłos schodzącej lawiny. To miało spowodować, że grupa
postanowiła w pośpiechu oddalić się od miejsca obozowiska, aby nie zostać
pogrzebanym w śniegu. Tu jednak pojawiają się problemy. Stok, na którym
postawiono namiot, był płaski i w żadnym wypadku nie był zagrożony lawiną, o
czym musiał wiedzieć Diatłow i przewodnik Zołotarew. Zresztą właśnie m.in.
dlatego takie miejsce wybrali na obozowisko. Nie było też żadnych śladów lawiny,
więc hipoteza ta właściwie nie jest prawdopodobna.


Zemsta Mansów


Przypuszcza się, że ludność zamieszkująca te mało przyjazne
tereny mogła poczuć się zirytowana faktem, że ktoś narusza ich spokój i
zaatakować ekipę, by ta zrezygnowała z wyprawy. Problem w tym, że nigdy przedtem
w historii Mansowie nie przejawiali żadnych wrogich uczuć wobec nieuzbrojonych
podróżników. Obydwa szczyty nie były też dla nich obiektem kultu, a raczej
trzymali się od nich z daleka. Poza tym poza ekipą Diatłowa na miejscu tragedii
nie było nikogo innego.


Tajne eksperymenty wojskowe


Rodziny ofiar tragedii skarżyły się, że oddane im ciała miały
nienaturalną pomarańczową barwę. Inne doniesienia mówią o
spalonych czymś twarzach, siwych włosach i poważnych uszkodzeniach wzroku.
Wytłumaczono to jednak zmianami pośmiertnymi lub poparzeniami słonecznymi.
Dodatkowo ciała wykazywały niewielką radioaktywność. Były
jednak skażone potasem-40, rzadkim izotopem promieniotwórczym, do skażenia
którym mogło dojść już na Politechnice Uralskiej przed wypadkiem. Obdukcja
lekarska wykazała, że rany ofiar nie mogły być w żadnym wypadku spowodowane
działaniem czynnika ludzkiego, ponieważ siła uderzeniowa była zbyt duża.




 


Wykluczono, by teren tragedii był w jakikolwiek sposób
miejscem operacji wojskowych czy manewrów. Cywilny korytarz powietrzny nad
przełęczą nie istniał jeszcze w roku 1959. W pobliżu nie znajdowały się żadne
wojskowe bazy ani poligony. Wykluczono też obiekty rzekomo wystrzelone z
kosmodromu Bajkonur. Tajemnicze części jakiegoś urządzenia, które znaleziono
nieopodal miejsca katastrofy, okazały się być częściami starej wieży radarowej.
Rany na twarzy Dubininy zostały uznane za efekt działania tutejszych zwierząt,
zwłaszcza lisów.


Na tym kończą się wszelkie pomysły dotyczące wyjaśnień tej
tragedii. A gdzie kończą się pomysły, tam pojawia się coraz więcej pytań – co
skłoniło ekipę do panicznej ucieczki? Dlaczego z dala sprawdzali okolice
namiotu, w obawie o to, czy „już wszystko w porządku”? Skąd wzięły się obrażenia
ofiar w jarze, skoro dół miał 4-6 m głębokości i w żadnym wypadku nie mógł
spowodować takiego urazu czaszki (Thibeaux-Brignolle) i zmiażdżonych klatek
piersiowych (Zołotarew, Dubinina)? Dlaczego po tragedii zamknięto teren
przełęczy na 3 lata, a część dokumentów utajniono, by ujawnić je dopiero w
latach 90-tych? Dlaczego zebrane przez dziennikarza -  Jurija Jarowoja
– dokumenty dotyczące tej tragedii jakimś dziwnym trafem zaginęły po jego
wypadku drogowym?


„Nie idź tam”


A teraz ostatnia hipoteza. Wielu z Was może się ona wydać
nieprawdopodobna, ale… jeśli kiedykolwiek miałaby okazać się prawdziwa, nikt już
nigdy nie miałby odwagi na to, by wyruszyć szlakiem ekipy Diatłowa.


Przez ludność Mansów szczyt Otorten, na który zmierzali
studenci, nazywany jest po prostu „Nie idź tam”. Teren ten
podobno odznacza się zmiennym polem elektromagnetycznym. Skały, które tam się
znajdują, wykazują cechy akustyczne. Ogólnie cały ten obszar cechuje się
anormalnymi zachowaniami. Tragedia Diatłowa to nie jedyna tragedia na tym
terenie. Oto kilka podobnych wypadków, których okoliczności są bardzo podobne:




  • Rok 1961 – grupa studentów znajdujących się na Górze
    Zmarłych z niewyjaśnionych przyczyn opuszcza chatę, rozprasza się po okolicy
    i umiera w niewyjaśnionych okolicznościach;



  • Lata 60-te – geolog B. Poliakow wybiera się na polowanie,
    nieco oddalając się od grupy. Nieokreślone uczucie paniki zmusza go do
    powrotu. Na miejscu okazuje się, że członkowie ekipy nie żyją;



  • Kazachstan, jezioro Bałchasz – grupa biologów opuszcza
    kuter na jeziorze, w różnych miejscach w okolicy znajduje się ich martwe
    ciała;



  • 1972 rok (Jakucja) – grupa geologów rozcina namiot od
    wewnątrz, ich martwe ciała zostają znalezione w różnych miejscach nieopodal
    namiotu;



  • Nad przełęczą Purlachtyn-Sori znaleziono ciała trójki
    turystów z Leningradu. Ich skóra miała jaskrawożółtą barwę;



  • 1989 rok (Morze Azowskie) – odnajdują się dwa zaginione
    statki miejskiego klubu morskiego, jednak poza ocalałymi małym chłopcem i
    17-letnią dziewczynką, nikt z załogi nie przeżył. Ich ciała odnajduje się
    dopiero wtedy, gdy morze wyrzuca je na brzeg w okolicach Kamyszewacka.
    Ocaleni spali i podobno obudziło ich uczucie paniki, na statku nie było już
    nikogo.



 




 


W czasie ekspedycji Diatłowa 50 km na południe od obozowiska
podróżowała inna grupa, która zauważyła w rejonie szczytu Cholat Sjakl dziwne
pomarańczowe kule na niebie. Lew Iwanow
kierujący badaniami nad sprawą Diatłowa – przyznał się w roku 1990, że ówczesne
władze nakazały mu zamknąć sprawę i utajnić wyniki śledztwa. Chodziło o liczne
doniesienia świadków, pracowników meteorologicznych oraz wojskowych o latających
jasnych kulach:


31 marca, o godzinie 04:00,
dyżurny Meszieriakow zauważył duże ogniste koło, które w ciągu 20 minut zbliżyło
się do nas, a następnie skryło za górę nr 800. Przed zniknięciem w środku koła
pojawił się obiekt w kształcie gwiazdy, który następnie zaczął zwiększać się do
rozmiaru księżyca, później opadać i oddzielać się od koła. Niezwykłe zjawisko
obserwowało wiele osób. Prosimy o wytłumaczenie tego zjawiska i czy jest
niebezpieczne. Z naszego punktu widzenia robiło to niepokojące wrażenie.
Awenburg, Potalow, Sorgin
”.


Sam Iwanow przyznał zresztą, że po tragedii przypuszczał, a
dziś jest już zupełnie pewien, że dziwne kule miały związek ze śmiercią ekipy
Diatłowa. Tak też powiedział podczas wywiadu dla gazety kazachskiej. Przypuszcza
on, że grupa – ujrzawszy kule na niebie – pospiesznie opuściła namiot, a w
trakcie ucieczki doszło do eksplozji i to spowodowało śmierć studentów.


W roku 2008 zebrała się konferencja
zrzeszająca rodziny ofiar, pracowników naukowych, członków ekipy poszukiwawczej
oraz organów śledczych, mająca na celu ostateczne zweryfikowanie zebranych
faktów i dojście do prawdy. Ustalono, że najbardziej prawdopodobną przyczyną
tragedii mogły być tajne działania wojskowe, jednak nikt nie był w stanie
zgromadzić dowodów o tym świadczących, a wiele okoliczności mogło takie
rozwiązanie wykluczać. Sprawa do dziś pozostaje niewyjaśniona. Jurij Judin –
jedyny ocalały z grupy – nigdy prawdopodobnie nie dowie się, co się stało z jego
przyjaciółmi tamtej feralnej nocy.




 


Tragedia spowodowała, że przełęcz, na której znaleziono ciała
ofiar, nazwano dla upamiętnienia zmarłych Przełęczą Diatłowa.
Stoi tam również pomnik na cześć zmarłej ekipy.


Jak to zwykle w takich sytuacjach bywa, powstała cała masa
teorii spiskowych, które miały na celu wyjaśnienie sprawy śmierci grupki
radzieckich studentów. Rosjanie byli skłonni uwierzyć nawet w tzw.
Śnieżnego Człowieka (Yeti)
– człekokształtną małpę, czy raczej
człowieka pierwotnego, który jakimś cudem miałby uchować się w syberyjskich
górach. Do ciekawszych teorii należy również ta, która związana jest z położonym
stosunkowo niedaleko „rosyjskim Stonehenge”, czyli znanym już
na całym świecie Arkaim – kompleksem portali zbudowanych
prawdopodobnie w epoce brązu. Największą jednak liczbę zwolenników posiada
teoria o niezidentyfikowanych obiektach latających pochodzenia
pozaziemskiego
, które od lat mają pojawiać się nad tą częścią
kontynentu. Czy zatem ekipa młodych ludzi doświadczyła ponad 50 lat temu
spotkania drugiego lub nawet trzeciego stopnia w skali J. A. Hynka? A może to
kolejna tajemnica radzieckich naukowców wojskowych, która nigdy nie ujrzeć ma
światła dziennego? Kryptyda? Zbiorowa halucynacja i paraliż? A może coś, czego
nikt nigdy nie brał pod uwagę? – Jedno jest pewne. Z ogromu podobnych do tej
historii wyłania się coś bardzo mrocznego i niepokojącego – świadkowie tych
zdarzeń nie przeżywają tragedii, a ocaleni albo przebywają w tym czasie w innym
miejscu albo… niczego nie pamiętają.


Na koniec mała dygresja na temat wspomnianego wcześniej pilota
G. Patruszewa (tego, który odradzał grupie Diatłowa podróż).
Wdowa po pilocie wspomina, że w dziwny sposób Góra Zmarłych
przyciągała jej męża do siebie:


„Mówił, że coś ciągle przyciągało go tam. W
powietrzu często widywał świecące kule, a wtedy samolotem zaczynało trząść,
przyrządy odmawiały posłuszeństwa, a głowa zaczynała potwornie boleć. Wtedy
zmieniał kurs i wszystko wracało do normy. Później znowu tam wracał. Mi mówił,
że niczego się nie boi, że nawet jeśli silnik przestanie pracować uda mu się
wylądować (…)”.


Patruszew – według oficjalnej wersji – zginął podczas próby
awaryjnego lądowania.


 


Źródło: Catinthewell





Legion 26.12.2013 18:42 3572 wyświetleń 0 komentarzy 0 ocena Drukuj

0 komentarzy

Pozostaw komentarz

Zaloguj się, aby napisać komentarz.
  • Żadne komentarze nie zostały dodane.


Ocena zawartości jest dostępna tylko dla zarejestrowanych użytkowników.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się by zagłosować.
Niesamowite! (0)0 %
Bardzo dobre (0)0 %
Dobre (0)0 %
Średnie (0)0 %
Słabe (0)0 %
Zaloguj
Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.
Zapomniałeś/aś hasła?

Ostatnio Widziani
· Matys15 tygodni
· pietras198783 tygodni
· hanah3089 tygodni
· Legion178 tygodni
· MAXIMUS190 tygodni
· Szakal2406239 tygodni
· knt77273 tygodni
· mateusz69p317 tygodni
· Tester335 tygodni
· AnthonyCug341 tygodni

Zarejestrowanych: 3,977
Gości online: 1
Najnowszy użytkownik:
AnthonyCug