Nawiedzona sala szpitalna.
To dziwne zdarzenie spotkało moją babcie, kiedy jej najmłodszy syn miał 2,5 roku.
To dziwne zdarzenie spotkało moją babcie, kiedy jej najmłodszy syn miał 2,5 roku. Było to koło 1947 roku, tuż przed tym jak Indie otrzymały niezależność od brytyjskich rządów kolonialnych. Chłopiec urodził się ze zdeformowanymi stopami. Ojciec mojej babci, który był lekarzem zalecił operację, którą wykonano w małym miasteczku w Indiach. Operacje tego typu, nie były wówczas powszechnie wykonywane. Jest to opowieść o tym , co wydarzyło się po operacji. Po operacji na noc babcia została z dzieckiem. Chłopiec był bardzo niespokojny, w końcu jednak zasnął.
Wtedy to kobieta zaczęła czuć się nieswojo. Nie wiedząc co ze sobą zrobić podeszła do okna. Zapadał zmierzch. Coś było nie tak. Kobieta obserwowała to co działo się za oknem. Nagle mały wir powietrza uderzył w okno. Zrobiło się strasznie zimno, kobieta krzyknęła i okno zamknęło się samo. Pielęgniarka przechodząca obok na korytarzu usłyszała jej krzyk, wbiegła do sali i od razu poczuła chłód. Kobieta nie potrafiła opowiedzieć pielęgniarce co się stało, ciągle była w szoku a w dodatku czuła się jakby jakaś cząstka jej zamarzła. Drżała z zimna i nie mogła przestać, czuła jak smuga zimnego powietrza przemieszcza się po pokoju, gdzie leżał jej syn. Pielęgniarce w końcu udało się uspokoić babcię. Ta początkowo chciała powiedzieć, co się stało, ale potem zrezygnowała z tego pomysłu.
Pielęgniarka widząc, że nie dzieje się nic złego wyszła i udała się do pokoju pielęgniarek. Babcia znów została sama, po wyjściu pielęgniarki chłód jakby zaczął się oddalać. Usiadła koło łóżka syna, wciąż nie mogąc uwierzyć, w to czego była świadkiem. W końcu zasnęła, ale sen nie okazał się ukojeniem. Miała koszmary: obrazy bólu, cierpienia, ludzi krzyczących w agonii, pomieszane obrazy terroru, śmierci i przytłaczającego smutku. Ale najgorsze miało dopiero nadejść. Kiedy się obudziła, pierwszą rzeczą na którą zwróciła uwagę to prawie kompletna cisza. Zdała sobie sprawę, że okno nadal było otwarte, za nim również panowała cisza, wydawało się to dość dziwne. Nie było słychać szelestu liściu, odgłosu owadów ani szeptu wiatru. Nie pamięta nawet kiedy zasnęła ponownie.
Obudziła się nagle, nie wiedząc co ją obudziło. Nadal w pokoju i za oknem panowała cisza, okno było otwarte a zimno wypełniało pokój. W końcu podeszła do łóżka syna, aby sprawdzić czy z nim wszystko w porządku. Usiadła na łóżku, które nagle zaczęło się trząść, na początku powoli, potem coraz szybciej. W pierwszej chwili myślała, że to trzęsienie ziemi i chciała jak najszybciej rzucić się z dzieckiem do ucieczki, jak najszybciej wyjść z budynku. Ale nie mogła się ruszyć. Wokół siebie słyszała dziwne odgłosy, jakby brzęczenie tysiąca pszczół. W szoku chciała jak najszybciej wstać z łóżka i uciec ale za żadne skarby nie mogła się ruszyć, a odgłosy stawały się coraz głośniejsze aż przemieniły się w przeraźliwy krzyk.
W tym zgiełku usłyszała jak ktoś szeptał szeptał jej do ucha że ma uciekać jak najprędzej jeśli chce żyć. Babcia była tak przerażona, że nie pamięta nawet jak i kiedy uciekła z dzieckiem do pokoju pielęgniarek. Tam też spędziła resztę nocy, nikt nie był wstanie namówić jej do powrotu do tamtego pokoju. Następnego dnia opuściła z dzieckiem szpital. Wtedy dziecko się przebudziło, gorączka spadła. Nikt do tej pory nie rozwiązał tej zagadki. Ludzi przebywający w tym samym szpitalu, rzadko mieli takie przerażające doświadczenia, ale często skarżyli się na niejasne i niespokojne poczucie zagrożenia, niektórzy narzekali na uczucie smutku czy przytłaczającego bólu.
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się by zagłosować.
Żadne komentarze nie zostały dodane.