Horror przy Church Lane
W 1976 roku dziwna siła nawiedziła dom rodziny żyjącej w jednej ze spokojnych wiosek w hrabstwie Kent.
W 1976 roku dziwna siła nawiedziła dom rodziny żyjącej w jednej ze spokojnych wiosek w hrabstwie Kent. Początkowo w domu państwa Orchardów w tajemniczy sposób zaczęła pojawiać się woda, zaś z czasem podtopienia stały się nie do zniesienia. Woda była gorąca i lała się zewsząd, potem w powietrzu zaczęły unosić się przedmioty, zaś meble lewitowały. Orchardowie zmuszeni byli opuścić dom nie otrzymując pomocy znikąd…
_______________________________________________
Bill Love - Fortean Times
Adisham jest niewielką wioską leżącą w hrabstwie Kent. Dom przy Church Lane opatrzony numerem 3 to ceglany dom leżący obok pochodzącego z XIII wieku Kościoła pw. Świętych Młodzianków Męczenników, znajdującego się na końcu wiejskiej drogi leżącej obrzeżach. Od 1953 był to spokojny i szczęśliwy dom Joego i June Orchardów, potem zaś też ich syna, Davida. Wszystko jednak zmieniło się w 1976 roku, kiedy w ich życie wdarła się nieznana siła wywołująca przerażające zdarzenia.
„Siła” jak nazwała ją June zaczęła stopniowo przenikać do życia rodziny Orchardów poprzez zjawiska, które początkowo można było łatwo wyjaśnić jako awarie domowego sprzętu. Światła niespodziewanie gasły, zaś urządzenia, jak odkurzacz czy wirówka wyłączały się i po chwili wyłączały.
Rankiem 1 listopada 1976 roku Joe Orchardo przebywał w pracy, zaś June zajmowała się tapetowaniem pokoju Davida, kiedy ten zawołał ją mówiąc, że na podłodze w salonie pojawiła się woda. Ponieważ padało, June pomyślała, że to przeciek i poprosiła Davida, aby starł ją, jednak woda pojawiała się szybciej, niż on mógł sobie poradzić z jej zbieraniem. June zadzwoniła po męża, który wyszedł z pracy wcześniej i przybył do domu widząc zalaną podłogę.
Zauważył, że woda pojawiła się na jednej ze ścian. Byłą ona ciepła i miała „mineralny” zapach. Joe zatelefonował do miejscowego budowlańca, który pomyślał, że może to być sprawka uszkodzonej rury. Było to możliwe, ponieważ wbiegała ona w ziemię tuż za oknem salonu, ale po sprawdzeniu i wbiciu łopaty okazało się, że ziemia jest sucha.
Następnego dnia kiedy dziwne zdarzenie wciąż trwało, domownicy zauważyli, że komin w ścianie łączącej dwa domy był wilgotny. Mokra plama przybrała formę dużego pierścienia, który to kształt często pojawiał się będzie w opowieści o domu Orchardów. Jak mówiła June, „woda zawsze zostawia swój znak”. Około 2:30 w nocy napływ wody ustał, zaś rodzina mogła spać spokojnie. Ale nie trwało to długo. Deszcz przestał padać około 7 rano, lecz woda nadal zalewała dom osiągając głębokość ok. 7 cm. Wezwano hydraulika, który miał sprawdzić stan pieca, ale okazało się, że wszystko jest w porządku. Późnym popołudniem woda wciąż się pojawiała, teraz jednakże gorąca i parująca.
Rodzina Orchardów w zniszczonym domu (za: Fortean Times)
Aby usprawnić jej usuwanie, na bok usunięto stół wraz z innymi akcesoriami i przedmiotami, jak talerę, chusteczki, porcelana itp. Wszystko ułożono na nim. Wkrótce potem dał się słyszeć syk, zaś stół podniósł się niespodziewanie na wysokość od 12 do 15 cm ponad podłogę, po czym ponownie opadł. Była to pierwsza wskazówka mówiąca, że w działania wchodzić może niezwykła siła. Kiedy Joe zauważył, że woda pojawia się w okolicach anteny telewizyjnej i gniazdka, zadzwonił do Seeboard – dostawcy energii elektrycznej. Wieczorem do mieszkania przybył funkcjonariusz, który stwierdził, że na słupie w ogrodzie doszło do poważnego zwarcia, o którym musi donieść. Słup ten mógł odegrać znaczną role w całym dalszym dramacie.
Następnego dnia Dudley Morrisom, brygadzista z Seeboard, przybył na Church Lane 3, aby przyjrzeć się słupowi. Mimo znaków, że coś jest bardzo nie tak, Seeboard orzekło, że nie może począć nic z ciągłym napływem wody, ani też problemami ze światłami i licznikiem. W liście z 10 listopada firma sugerowała, że rodzina powinna „szukać wyjaśnień innych niż te związane z dostawą energii”. W rzeczywistości podejrzenia skierowały się na początek na Davida.
PRZEGRYWANIE BITWY
W desperacji spowodowanej wzrostem dziwacznych zjawisk zachodzących w ich domu Orchardowie poinformowali policję, zaś ich dom odwiedził funkcjonariusz z Bridge, który potem zatelefonował do Seeboard. W odpowiedzi firma powiadomiła policję w Kent sugerując, że woda może dostać się do urządzeń elektrycznych, mimo iż pojawiała się ona w domu w wielkich ilościach. Policja odpowiedziała listem, w którym wyraziła ustalone z góry założenie, co do przyczyn przypadku, odsuwając na bok poważną analizę. „Jak wiadomo” – czytamy w liście – „wszyscy mamy te same poglądy jeśli chodzi o przyczyny tych incydentów, zaś policja poinformowała rodziców o swych zapatrywaniach na nią. Jednakże ci odrzucili tą wersję i za przyczynę przyjęli tajemniczą siłę.”
Ślad po wodzie na ścianie domu Orchardów (za: FT)
Oczywiście była to nieprawda. Orchardowie byli pewni, że przyczyna problemu leży w stojącym w ogrodzie słupie.
Pod koniec 1976 roku „wodne ataki” zdawały się przybierać na sile. Orchardowie tracili oręż w bitwie przeciwko czemuś, czego najwyraźniej bały się władze. Dziwne zachowanie licznika energii, wyłączające się i zapalające światła i cieknąca woda wskazywały jednak, że to nie zadanie dla elektryków. Oczywiście to David oskarżony był o potajemne manipulowanie włącznikami i wylewanie wody, której było tyle, że mogłaby zalać całą ulicę. Jak jednak potrafił wpływać na wariacje licznika? Tego nigdy nie starano się wyjaśnić.
Tygodnie nieprzespanych nocy i zupełny brak zainteresowania ze strony wszelkiego rodzaju władz miał, co nietrudno przewidzieć, niszczący wpływ na zdrowie fizyczne i psychiczne rodziny Orchardów. Kiedy metalowa podstawka sfrunęła z kuchenki gazowej była to kropla przelewająca czarę. 20 grudnia 1976 roku Orchardowie postanowili wynająć adwokatów z Canterbury, aby podjąć odpowiednie kroki przeciwko ich dostawcy energii.
Tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu, trwały ciągłe incydenty z wodą. Czasami były to poważne przypadki. Przy innych okazjach woda tylko „dawała o sobie znać”. Ostatnie z tych wydarzeń miało miejsce 24 czerwca 1977 roku, lecz od tego czasu manifestacje „siły” przybrały inne, znacznie bardziej przerażające formy. Przefruwające przez pokój nożyczki czy szklanki „wystrzeliwane” z szafki i rozbijające się o ścianę były znakami początków serii incydentów, kiedy to przewracały się meble, ciężkie obiekty jak kuchenka leżały na boku, zaś ze ścian wydzierane były rury. Potęga owej „siły” zademonstrowała się, kiedy kanapa zawisała w powietrzu i nie opadała do czasu, aż tajemnicza moc „odstępowała” od niej. Ale owa działalność nie ograniczała się tylko do domu Orchadów. Wiadra, narzędzia i wszystkie inne obiekty podfruwały do czubka ogrodowego słupa i opadały, kiedy „siła” znikała. Wszelkiego rodzaju latające obiekty, niekoniecznie metalowe, czyniły znaczne spustoszenia w ogrodzie. Sąsiadka Orchardów, Barbara Lucock, zabezpieczyła swe okna, ponieważ jedno z nich zostało wybite przez cegłę, która została w nie rzucona, kiedy ta rozmawiała z Davidem i jego matką.
Do końca lipca 1977 roku dom został zrujnowany i nie nadawał się do zamieszkania. Orchardowie, załamani bezskuteczną walką, zadecydowali o przeprowadzce do Imove.
WEJŚCIE EKSPERTÓW
Z czasem na miejsce zdarzeń wzywani byli rozmaici eksperci. Jednym z nich był AJ Saunders – dyrektor techniczny z Electrical Inspection and Commissioning Services, którego relacje stanowiły podstawę pism wystosowanych do Seeboard w 1978 przez kancelarię adwokacją Roderick O'Driscoll and Partners z Maidstone, którzy przejęli sprawę, która od 2 lat nie posuwała się do przodu. Saunders umieścił w różnych częściach ogrodu metalowe elektrody, co najwyraźniej spowodowało, że zaniknęły związane z wodą incydenty.
Zdewastowana toaleta w domu przy Church Lane 3 (za: FT)
Ale prawdopodobnie najlepszym z nich był prof. Arthur Ellison. W swym raporcie napisał on: „Seeboard mogło chcieć umyć ręce od całej sprawy, ponieważ nigdy nie spotkali się oni z czymś podobnym, a przynajmniej ich miejscowi przedstawiciele nie słyszeli o podobnych zjawiskach. Nie znaczy to jednak, że nie musieli za to odpowiadać. Jeśli odkryto by pełne fakty i zrozumiano je, zaś dom Orchardów nadawałby się znowu do zamieszkania, mogłyby zostać przeprowadzone dalsze prace. Naukowe i inne zasoby Seeboard wspierane przez Centralne Laboratorium Badań nad Elektrycznością powinny być do tego odpowiednie i powinniśmy ujrzeć rozwiązanie tych problemów.”
Ellison napisał w końcowym wniosku, że „trudno zrozumieć postawę Seeboardu traktującego z góry przeciętnego klienta, za którego w pewnym stopniu odpowiadają.”
Ellison nie został wezwany w charakterze świadka w sprawie Orchardów z racji swej ważnej ekspertyzy i profesjonalnego stanowiska, jak i przeszłości, w której pełnił funkcję przewodniczącego Towarzystwa ds. Badań Zjawisk Paranormalnych.
Pozbawiło to rodzinę bardzo dobrze wykwalifikowanego i wiarygodnego świadka. Podążyły za tym także próby zdyskredytowania profesora przez prawników Seeboardu. W liście z 3 marca 1980 roku piszą oni:
„Dziękujemy za list z 27 lutego przybliżający wstępny raport prof. Ellisona. Na początku chcielibyśmy wyrazić ubolewanie z powodu wyboru eksperta, który nie tylko wierzy w duchy i poltergeisty, ale był też przewodniczącym Society for Psychical Research”.
Podobna postawa oraz brak kultury i ignorancja nie pozwalają na przeprowadzenie naukowego procesu w sprawach, które zdają się wymykać naszemu pojęciu.
Państwo Orchard (za: FT)
W międzyczasie Saunders przeprowadził swe badania i testy. Jego wniosek mówił ostatecznie, że za wszelkie zniszczenia przy Chuch Lane 3 odpowiadała elektryczność. Za pojawianie się wody odpowiedzialna miała być elektroosmoza, zaś poruszające się obiekty były sprawką przepływu prądu przez ziemię, co powodowało duży poziom jonizacji, która z kolei powodowała „efekty elektrokinetyczne”.
W 1982 roku o radę poproszono kolejnego inżyniera, pana Bowie, za którego radą porzucono wszelkie wyjaśnienia związane z prądem widzianym jako źródło fenomenów w domu Orchardów. Nie wspominał on o elektroosmozie, lecz o prądach ziemnych, które powodowały powstawanie ciepłej wody i pary, która przesiąkała przez podłogę. Dodał także, że prądy zmienne mogły spowodować produkcję wodoru i tlenu, które to gazy eksplodowały i mogły odpowiadać za niektóre dynamiczne efekty.
NIEWIARYGODNI
Przypadek ten trafił ostatecznie do Royal Courts of Justice w 1985 toku. Proces trwał 12 dni. W jego czasie przesłuchano wielu świadków. Co ciekawe, proces potoczył się nie po linii Orchardów, których oskarżono o niską wiarygodność.
Sędzia orzekł: „Nie zanegowano wiarygodności żadnego ze świadków. Problemem była tylko ich pewność. Podkreślono już, że pani Evans, Lucock, pan Watts, Goldsack i pani Watson byli niezależnymi świadkami. Akceptuję to, jednakże doszedłem do tego samego wniosku w przypadku wszystkich świadków pana Orcharda, niezależnie od tego czy są z nim spokrewnieni czy nie. Jeśli chodzi o ich relacje mówiące o obecności wody w domu, dowód wydaje się być neutralny. Dopóki ich oświadczenia sprowadzają się do tego, że widzieli wodę pojawiającą się na podłodze czy w innych miejscach, odrzucam ich oświadczenia jako niewiarygodne. Według mojej opinii do pewnego stopnia podświadomie starali się oni wspierać państwa Orchardów, zaś w konsternacji w okresie owego traumatycznego okresu byli też otwarci na sugestie.”
Sędzia orzekł, że wyszedł od „początkowej niewiary w to, że pan Orchard, jego żona lub syn mogli umyślnie spowodować poważne zniszczenia swej własności”. Następnie przeszedł on do relacji na temat poruszających się po domu obiektów, które wyrządziły w nim znaczne szkody: „W dzienniku pod datą 14 lipca 1977 zapisano, że górna część pieca uderzyła o drzwi łazienkowe, zaś kurek od ciepłej wody wyleciał przez nie. Przyczyną najwyraźniej nie była elektryczność. Zakłada się, że podobne zniszczenia, udokumentowane dobrze na zdjęciach, spowodowane zostały przez jednego z mieszkańców domu.”
Wydaje się dziwne, że sędzia wesoło podejmuje temat podświadomości jako czynnika w sprawie, choć niemalże w tym samym zdaniu odrzuca obserwacje świadków, których uprzednio sklasyfikował jako niezależnych.
Trudno jest przyjrzeć się wszystkim oświadczeniom świadków i zrozumieć w jaki sposób sędzia Steyn mógł odrzucić zgromadzone dowody i dojść do wniosku, że „podświadomość” niezależnych świadków w jakiś sposób podchwyciła fałszywą wiarę w to, że widzieli oni te zdarzenia. Pozostaje pytanie dotyczące tego, jak wiele osób, które widziały latające kawałki metalu w pustym domu trzeba, aby przekonać sędziego do zaakceptowania dowodu. Mimo że obserwacje te zdają się przeczyć znanym naukowym prawom, nie oznacza to, że są one błędne czy fałszywe.
IDEALNY PRZYPADEK DO ZBADANIA
Jeśli relacje o zdarzeniach, jakie miały miejsce przy Church Lane były prawdziwe, należało zwrócić większą uwagą na to, co je powoduje. Trudno o utrzymanie wniosku Saundersa dotyczącego elektroosmozy, która odpowiadać miała za pojawianie się wody. Jest to technika, której używa się na dużych budowach pozwalająca na usuwanie dużej ilości wody z gruntu. W nim umieszczane są porowate tuby, przez które przepuszczany jest następnie prąd stały, który z kolei rozpoczyna proces elektroosmozy. Według Saundersa prąd zmienny mógł powstać wskutek obecności w glebie naturalnych soli, co jednak trudno uznać za odpowiednie wyjaśnienie. Pojawianie się wody w takich ilościach, jak w domu Orchardów wymagałoby wielkiej ilości energii.
Z kolei Bowie w swym raporcie sugerował, że to para lub eksplozje wodoru, który powstaje wskutek elektrolizy odpowiedzialne są za ruch obiektów.
Raz jeszcze pojawia się problem, ponieważ prąd stały przechodzący przez mineralizowaną wodę tworzy tlen i wodór w czasie połowy cyklu, jednak proces ten ustaje wraz ze zmianą polarności.
Z kolei jeśli za poruszanie się obiektów odpowiadać miało pole magnetyczne zdolne np. do uniesienia kanapy, do jego stworzenia potrzeba odpowiedniej ilości prądu. Dochodziło także do poruszania się obiektów bez właściwości magnetycznych, choć mogłoby być to możliwe, jeśli uprzednio namoczone byłyby w jonizowanej wodzie.
Orchardowie nigdy nie doczekali się pomocy władz, ani też traktowania na odpowiednim poziomie. Mimo tego, że pracownicy Seeboardu byli świadkami dziwnych zjawisk, wygodniej było zrzucić winę na Davida. Podobnie jak w przypadku domu Iversonów, dziwne wydarzenia z Adisham dostarczyły odpowiednich warunków do przeprowadzenia badań, jednakże zjawiska anomalne nie zawsze idą w parze ze znanymi lub jeszcze nieznanymi prawami nauki i prawdopodobnie nigdy tak nie będzie.
Relacje świadków
Janet Evans, Adisham:
„Znajdowaliśmy się w kuchni. Tego dnia nie zdarzyło się żadne podtopienie. Niespodziewanie jednak kabel, który podtrzymywał żyrandol zaczął się huśtać i wiedzieliśmy, że woda znowu się pojawi. Pojawił się też szum. Było to ogromnie przerażające. Kabel kołysał się tak, że żarówka niemalże dotykała sufitu. Niespodziewanie po około minucie pojawiła się woda. Nie słyszeliśmy w tym czasie nic. Pojawiała się stopniowo, potem coraz szybciej. Doszła już powyżej stóp, potem zaś rozprzestrzeniała się po całej betonowej podłodze. Była gorąca, jak woda w wannie. Przy innych okazjach spływała ze schodów, czy przenikała przez sufit w pokoju na górze. Zdarzało się to niezależnie od tego, czy David był w domu, czy też w szkole.”
Barbara Mary Lucock, Adisham:
„Ujrzałam fragment pieca wystrzeliwujący przez tylne drzwi. Stałam przy plocie i rozmawiałam z Davidem i jego matką. Joe był w pracy. Nagle wyfrunął mierzący 9 cali fragment drzwiczek pieca. W czasie, gdy to się działo byłam pewna, że dom jest pusty. Przy innej okazji widziałam pracujący licznik, kiedy odłączono dostawę prądu.”
William Watson, Aylesham:
„Byłem oficerem dyżurnym w remizie strażackiej w Aylesham. Sobotnim rankiem wezwano nas do domu niedaleko kościoła w Adisham. Nie byłem tam nigdy, ani też wcześniej nie spotkałem jego mieszkańców. Zobaczyłem jak w sypialni pojawia się woda. Byłem tam z innym strażakiem, Osbournem. Stojące poniżej łóżko było zmoczone. Pan Orchard pokazał nam półkę w kuchni oraz cynowe naczynko z torebkami herbaty. Było ono do trzech-czwartych wypełnione wodą. Nie wiedziałem skąd ona pochodzi. Orchardowie byli bardzo zaniepokojeni i poprosili nas o pomoc, ale wydawało się, że nic nie możemy zdziałać.
Popołudniu powiedziałem o tym Bobowi Johnsonowi, który powiedział, że chce to zobaczyć i udaliśmy się tam jeszcze tego samego popołudnia. Przy tej okazji widzieliśmy wodę kapiącą z gniazdek elektrycznych. Wydostawała się przez dziurki.”
George John Goldsack, Adisham:
„Widziałem gotującą się wodę, która wydostawałs się przez kuchenną podłogę. Był ze mną David, który pomógł mi ją ścierać. Przy innej okazji widziałem wodę wyciekającą z licznika na ścianie. Była ciepła.”
John James Watts, Adisham:
„Zapukałem do drzwi, zaś pani Orchard poprosiła, abym wszedł. Kiedy to zrobiłem, z lampy na ganku zaczęła wydobywać się woda. Widziałem, jak ścieka po kablu i żarówce i spada na podłogę. Podłożyłem pod nią rękę i okazało się, że to ciepła woda, właściwie zbyt ciepła, aby trzymać tam dłoń. Poszedłem na górę, po czym zobaczyłem, że woda ścieka w sypialni w bardzo podobny sposób."
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się by zagłosować.