Nawiedzony Nowy Sącz - chata w parku etnograficznym
I tak po zrobieniu zdjęć domu na ul. Nawojowskiej rozpoczęliśmy poszukiwania parku etnograficznego. I tak po zrobieniu zdjęć domu na ul. Nawojowskiej rozpoczęliśmy poszukiwania parku etnograficznego. Planowaliśmy tam dostać się jakimś miejskim autobusem niestety nic nie jechało w tym kierunku więc postanowiliśmy popytać miejscowych jak daleko do parku z miejsca w którym się znajdowaliśmy. Niestety nikt nie wiedział gdzie to jest jednak szczęście nas nie opuszczało pomimo fatalnej pogody. Okazało się iż nieopodal miejsca gdzie byliśmy znajdował się znak wskazujący kierunek owego parku. Więc poszliśmy z buta, i tak szliśmy aż skończył się teren zamieszkały a dalej ciągły się lasy i nic nie wskazywało na to iż to będzie tam więc poraz kolejny musieliśmy zawrócić tak to już jest jak idzie się na żywioł. I znów w drodze powrotnej natrafiliśmy na kolejny znak a na nim informacja że do parku jest jakieś 1.6km. Niestety 1.2km głównej drogi do parku jest aktualnie w remoncie i musieliśmy brnąć w błocie ale nie warto było rezygnować skoro byliśmy tak blisko. W końcu dotarliśmy do celu i tu znowu szczęście nas nie opuszcza normalnie za wstęp musieli byśmy zapłacić ale nie dziś. Okazało się iż wstęp w dzień dzisiejszy jest za darmo z powodu dnia dziecka. Choć i tak wyglądało na to iż pogoda popsuła im szyki i planowali zamknąć dziś wcześniej więc zdążyliśmy na ostatnią chwilę. Pozostało nam tylko znaleźć chatę przywiezioną do parku z Wierchomli. O owej chacie można poczytać szczegółowo na naszej stronie w dziale "nawiedzone miejsca". Pozwolę sobie tylko przytoczyć pokrótce historię tej chaty. Jest to XIX-wieczna chata. Była własnością bogatego gospodarza. Podobno chatę tą otaczała w okolicy ponura sława miejsca nawiedzonego. A przed wieloma laty, być może jeszcze w ubiegłym wieku, któryś z właścicieli podobno zginął tragicznie lub popełnił samobójstwo. Odtąd w chacie słychać było dziwne stukoty i trzaski, czasem dźwięczały szyby, a sprzęty przesuwały się przez izby... Prawdopodobnie duch przybył do skansenu wraz z chatą co świadczyło by o przywiązaniu bytów niematerialnych do miejsc w których zginęli. Po przeniesieniu chaty do parku pracownicy znajdywali porozrzucane bądź poprzestawiane przedmioty w domu mimo iż nikogo wcześniej w niej nie było a chata była zamknięta na klucz. Widywano również w jej pobliżu niewyraźną postać która znikał po dotarciu do niej. Poproszono o pomoc nawet księdza który odprawił egzorcyzmy i poświecił chatę. Nie wiadomo jednak czy to pomogło. Wracając do naszych poszukiwań to trochę zajęło nam nim znaleźliśmy upragnioną chatę nr 32. Trochę błądziliśmy pomiędzy tymi wszystkimi chatami które porozrzucane są jak w małym labiryncie. A koło chaty 32 przechodziliśmy co najmniej dwa razy. Dopiero informacje uzyskane przez spotkaną na miejscu pracownicę skansenu pomogły nam w odnalezieniu chaty. I tu się kończy nasze szczęście po dotarciu do niej okazało się iż jest już zamknięta i nie da się wejść do środka a na dodatek strasznie się w tym momencie rozpadało. Tak więc pozostało nam zrobić jedynie zdjęcia chaty z zewnątrz gdyż próby zrobienia zdjęć wewnątrz przez szyby kończyły się niepowodzeniem. Wykonałem też krótki filmik ale nic specjalnego. Cóż więc, lało jak cholera byliśmy już całkiem przemoknięci i zziębnięci więc postanowiliśmy wracać. Tomas porobił jeszcze kilka zdjęć znajdującego się nieopodal dworku a ja sfotografowałem też inne chaty i cerkwie znajdujące się w tym skansenie (wszystkie zdjęcia dostępne w galerii do tego artykułu) i poszliśmy z powrotem na autobus powrotny do domu. Szkoda tylko tego iż nie dane nam było wejść do środka tej chaty bo chcieliśmy sprawdzić czy na prawdę czuć w niej to dziwne uczucie i tą dziwną aurę. Legion ZOBACZ GALERIE ZDJĘĆ
Zastraszacze
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się by zagłosować.