Nawiedzona Baszta w Pruchniku
W nocy strach tędy chodzić. W starej baszcie w Pruchniku słychać wówczas odgłosy kucia, rozbijania kamieni, pracy kielni.
Zastraszacze
W nocy strach tędy chodzić. W starej baszcie w Pruchniku słychać wówczas odgłosy kucia, rozbijania kamieni, pracy kielni.
Zrujnowana baszta pruchnicka znajduje się tuż przy skrzyżowaniu dróg z Przemyśla i Jarosławia na Kańczugę.
Skrzyżowanie dróg z Przemyśla i Jarosławia na Kańczugę. Formalnie jest to część Pruchnika. Od nowego roku, kiedy ta wioska stanie się miastem, okolice te będzie można nazwać przedmieściami Pruchnika.
Pod wiekowym i zabytkowym drzewem spotykamy się z Maćkiem. Będzie naszym przewodnikiem. Narzeka, że umówiliśmy się w dzień. Bo tutaj straszy w nocy i dopiero wtedy byśmy mieli okazję "na żywo” się o tym przekonać.
Idziemy zaniedbaną, gruntową drogą. Komu nie szkoda zawieszenia w samochodzie, może tędy przejechać autem. Już z daleka widać zrujnowaną basztę z białych kamieni. W środku rośnie bujna, dzika roślinność.
- Różnie się mówi. Jedno gadają, że kiedyś w Pruchniku były dwa zamki. Ten, po którym została tutaj tylko baszta, miał w pewnym momencie zniknąć. Inni mówią, że był tylko jeden zamek. Ale też popadł w ruinę – mówi Maciej.
Zamek zniknął
Z bliska samotna baszta przypomina te znane z południowej Europy. Tam takie budowle wchodziły w skład systemu informacyjnego o atakach Maurów. Gdy ci szturmowali, ludzie na wieżach palili ognisko. Wkrótce wszyscy w okolicy dowiadywali się o nieuchronnej bitwie. Ale ta w Pruchniku raczej nie spełniała tej funkcji. Raczej była częścią zamku.
Historycy twierdzą, że już w XIX wieku uznano, że zamek w Pruchniku popadł w ruinę i zupełnie zniknął z powierzchni ziemi.
- Swego czasu Pruchnik był dość mocnym miastem. Z kościołem i rzecz jasna zamkiem. Nie wiadomo dlaczego ten się rozpadł. Być może z powodu jakichś ataków. Część osób wierzy, że prawdziwą przyczyną była fuszerka ówczesnych budowniczych.
- Ewidentnie zepsuli robotę. No bo jak murowany zamek mógłby się rozpaść, nawet z powodu ataków. Przecież nawet gdyby go podpalili, to mury by zostały – twierdzi Maciek.
Jako dowód przedstawia wydarzenia, które od jakiegoś czasu mają miejsce w tej okolicy.
- W nocy słychać tutaj odgłosy pracy ekipy murarskiej. Typowe dla budowy. Rozbijanie kamieni, stukot żelaza, praca kielni, jakby mieszanie i nakładanie zaprawy, układanie kamieni – opowiada Maciek.
Budowa rusza w nocy
Według mało znanej legendy to duch uwijającego się murarza. Tego, który kilka wieków temu spartaczył, celowo lub z lenistwa, robotę przy wznoszeniu zamku. Teraz chce odpokutować swoje winy.
Do pracy przystępuje o północy. Bardzo hałasuje. Śpieszy się. Bo sam wykonuje pracę całej ekipy budowlanej, a na zbudowanie zamku ma zaledwie noc. W zasadzie tylko kilka godzin.
- Wraz z nastaniem świtu zamek się rozpada, a potem świeżo zbudowane fragmenty znikają. Dla ducha murarza to straszne, bo następnej nocy musi całą pracę zaczynać od nowa. I tak od wielu, wielu lat – tłumaczy przewodnik Maciek.
Autor: Norbert Ziętal
Źródło: nowiny24.pl
Nadesłał: Sanoczanin
- kain999- 27.10.2010 12:06:08
- Szakal2406- 19.09.2010 12:32:58
Proszę Zaloguj lub Zarejestruj się by zagłosować.